Gdańsk może zostać zalany wodą morską. Powódź wedrze się do miasta Martwą Wisłą
Bronić trzeba przed zatopieniem przede wszystkim ludzi, ale też zabytki i tereny przemysłowe
W Gdańsku zaczęto rozmawiać o wodzie. O tym, jak „wynieść” ją na wyższy, strategiczny poziom w mieście. Bo jak nie, to ona sama się podniesie. I zaleje kawał Gdańska. Taki sygnał władze stolicy województwa pomorskiego otrzymały od Holendrów.
Zaczęto więc współpracować. Efektem jest „Strategia Rozwoju Terenów Nadwodnych w Gdańsku” – dokument przygotowany przez holenderskich ekspertów, przy współpracy m.in. z Urzędem Miejskim w Gdańsku. Pokazano go po raz pierwszy publicznie 21 kwietnia 2015 roku. Prognozy są niewesołe. Trzeba przygotować się do obrony przed powodzią, natychmiast, bo nie wiadomo, kiedy żywioł zaatakuje.
Na zdjęciu: Uczestnicy prezentacji „Strategii Rozwoju Terenów Nadwodnych w Gdańsku”.
Mówili o tym m.in.: Grzegorz Sulikowski – zastępca dyrektora Wydziału Urbanistyki, Architektury i Ochrony Zabytków Urzędu Miejskiego w Gdańsku oraz członkowie warsztatów projektowych z Holandii: Hugo de Vries z Ministerstwa do Spraw Ekonomicznych Holandii, Wouter Vos i Mark Niesten oraz Edyta Wiśniewska z KuiperCompagnons (doradcy w sprawach strategicznych), Magdalena Pramfelt – Konsul Honorowy Królestwa Holandii oraz Marius Kiers i Jahan Kaubot z firmy hydrologicznej Arcadis.
Zaczęło się w czerwcu 2013 roku. Wówczas odbyło się spotkanie z prezydentem Pawłem Adamowiczem, poświęcone inwestowaniu w okolicy wody. Przedsiębiorcy zwrócili uwagę, że Gdańsk nie posiada strategii gospodarowania na obszarach nadwodnych. Wówczas narodziła się idea skontaktowania się z doświadczonymi w takich strategiach, Holendrami, w ramach „Partnerstwa dla Wody”. Holendrzy wystąpili o grant z Unii Europejskiej i taki grant otrzymali. Od stycznia 2014 roku wspólnie obydwie strony zaczęły pracować nad projektem. Ustalono, że największe ryzyko powodzi w Gdańsku jest od strony morza. Koszt wyniósł 490 tysięcy euro. Wkład Gdańska szacowany jest na około 30 tysięcy złotych.
Z raportu wyniknęły 4 rekomendacje. Oto, jak opisał je red. Dariusz Wołodźko z biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Gdańska, na stronie internetowej http://www.gdansk.pl/nasze-miasto,512,36770.html :
Pierwsza rekomendacja zawarta w „Strategii…” to zdefiniowanie OBSZARU PRIORYTETOWEGO, którym jest historyczne centrum miasta wraz z przylegającymi terenami przemysłowymi położonymi nad wodą. To obszar o najwyższym potencjale rozwoju społeczno – gospodarczego, jednak jednocześnie jest pod wpływem ryzyka powodziowego od strony morza i ewentualnych zmian klimatycznych. Autorzy raportu podkreślają potrzebę skupienia działań na dwóch głównych strefach w obszarze priorytetowym: Historycznym Centrum Miasta oraz Nowym Porcie.
Na zdjęciu: Tereny najbardziej zagrożone zalaniem przez Bałtyk. Źródło: Urząd Miejski w Gdańsku
Drugą rekomendacją jest przyjęcie podejścia programowego dla zapewnienia bezpieczeństwa wodnego, a także postrzegania wody jako podstawy do atrakcyjnego i silnego rozwoju miasta na obszarze priorytetowym.
Zarekomendowano również utworzenie zespołu zadaniowego, który zarządzałby procesem i dbał o publiczne i prywatne interesy w granicach całego obszaru priorytetowego. Rekomendacje z całego raportu będą też rozważane w kontekście powstawania „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Gdańska”, który to dokument będzie powstawał przez najbliższych kilkanaście miesięcy.
W „Strategii Rozwoju Terenów Nadwodnych w Gdańsku” zarekomendowano także zdefiniowanie kolejnych skutecznych kroków do zagospodarowania terenu priorytetowego – napisał red. Dariusz Wołodźko.
Nie wiadomo, kiedy ta największa katastrofa może nadejść. Może zaraz, za 20 – 30 lat, a może dopiero za 100 lat.
– Udało się ochronić Gdańsk przed powodzią opadową, która może nadejść od strony górnego tarasu – stwierdza Grzegorz Sulikowski, zastępca dyrektora Wydziału Urbanistyki, Architektury i Ochrony Zabytków Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Dzięki inwestycjom zrealizowanym po powodzi, jaka była w 2001 roku. Dlatego, Holendrzy stwierdzili, że nie będą rozpatrywali zagrożenia stamtąd. Uznali, ze nie jest tam źle. Co innego jest na dolnym tarasie. Kiedyś, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że zacznie podnosić się ocean światowy, że zmiany klimatyczne będą takie, że wzrośnie siła huraganów. Holendrzy zwrócili uwagę, że z tego powodu możemy mieć kłopoty.
Holendrzy wskazali na Wisłę, na Martwą Wisłę i Motławę, jako drogi, którymi woda może być tłoczona z Bałtyku do środka miasta. Mogą występować tak zwane cofki.
Na zdjęciu: Cofka na Motławie. Zalana jest przystań promu Narodowego Muzeum Morskiego.
– Do tej pory one występują, znamy to zjawisko – mówi dyrektor Grzegorz Sulikowski. Woda w rzekach w Wiśle lub Motławie w Gdańsku podnosiła się o metr, półtora, maksimum. Teraz wiemy, że są coraz większe zmiany klimatyczne, ale nie wiemy, jakie mogą być tego konsekwencje. Holendrzy uważają, że jest u nas bardzo niebezpiecznie. Przy bardzo niekorzystnym zbiegu okoliczności, ta cofka może być zdecydowanie wyższa niż dotychczas.
Najbardziej zagrożone są obszary najniżej położone. To Śródmieście Gdańska oraz Nowy Port. Dlatego zaczęliśmy wspólnie realizować projekt. Jednym z jego celów było uświadomienie firmom oraz instytucjom, rozmiaru zagrożenia. Wszystkie największe firmy współpracowały z partnerami holenderskimi, z nami: port, stocznie, firmy zagospodarowujące tereny postoczniowe, mające budować Młode Miasto – mówi dyrektor Grzegorz Sulikowski.
Holendrzy nie badali, jak wielki majątek może zostać zniszczony. Szacowali zaś, jakie mogą być koszty obrony przed powodziami i jakie będą koszty zaniechania tej obrony. Uwidocznione zostało to w specjalnym studium. Przede wszystkim wskazali na konieczność wspólnej pracy różnych instytucji, przedsiębiorstw. Potrzebny jest komitet sterujący, który będzie koordynował te wspólne działania. Myślę, że w przyszłym roku powstanie taki zespół. Budowa wrót przeciwpowodziowych była z początku rozważana, ale potem jednak Holendrzy odeszli od takich planów i nie proponują nam zbudowania wrót bezpieczeństwa. U siebie je zbudowali, ale tam zagrożenie jest większe niż u nas. Morze Północne jest o wiele bardziej burzliwe niż nasz Bałtyk.
Cofki na Motławie już nieraz sprawiały kłopoty. Na przykład, zalewały przystań promu, przewożącego pracowników Narodowego Muzeum Morskiego i turystów.
Kazimierz Netka