Na zdjęciu: Brama Wyżynna w Gdańsku. W niej znajduje się Pomorskiej Centrum Informacji Turystycznej.Fot. Kazimierz Netka
Gdańska demokracja, czyli pozoracja, dyskryminacja, dezinformacja?
Czy nawet demokratyczne zasady sprawowania władzy mogą doprowadzać do wypaczeń? Warto sobie takie pytanie postawić i szukać na nie odpowiedzi, właśnie teraz, gdy trwa Gdański Tydzień Demokracji.
Gdańsk, miasto wolności, solidarności, równości – takim chce być – staje się wzorem dla innych. Czy naprawdę wszystko tutaj jest w porządku?
Fot. Kazimierz Netka
Około 7 lat temu powstało w Bramie Wyżynnej Pomorskie Centrum Informacji Turystycznej (PCIT). Miała to być skarbnica wiedzy, głównie dla cudzoziemców, o pomorskim regionie; o jego kulturze, mieszkańcach, atrakcjach.
Gdy się wejdzie do tego PCIT i zapyta o materiały na temat Kresowian (którzy odbudowali Gdańsk po II wojnie światowej) lub o Kociewie (region w woj. pomorskim i kujawsko-pomorskim, liczący około 350 000 mieszkańców), pracownicy PCIT mówią, że nie ma… Jest za to dużo publikacji na temat Kaszub i te publikacje eksponowane są w gablotach. Nie ma tam wyeksponowanych nazw: Kociewie, Kresowianie. Cudzoziemiec, który wejdzie do PCIT, może odnieść wrażenie, że na Pomorzu żyją prawie wyłącznie Kaszubi…
Jak więc widać, Kresowianie i Kociewiacy są dyskryminowani. Brama Wyżynna stała się miejscem unicestwiania wiadomości o tych społecznościach. Lansowani są Kaszubi. Za to, co dzieje się w Bramie Wyżynnej odpowiadają osoby związane ze Zrzeszeniem Kaszubsko-Pomorskim oraz z Instytutem Kaszubskim, albo uzależnione od tych organizacji.
Fot. Kazimierz Netka
Brak wiadomości w miejscu odwiedzanym także przez gości z zagranicy, to rodzaj eksterminacji Kociewiaków i Kresowian. To co pokazywane jest w gablotach PCIT, jest jednym z przykładów wprowadzania turystów w błąd, bo nie ma tam wiadomości o bardzo ważnych społecznościach: istotnych dla kultury i historii nie tylko Gdańska, Pomorza, ale też Europy.
Fot. Kazimierz Netka
Już wjeżdżając do Gdańska, przyjezdni są dezinformowani. Na tablicy widzą napis informujący, że Gdańsk jest historyczną stolicą Kaszub. Dowiadują się że wjeżdżają do miasta… kaszubskiego, co zgodne z prawdą nie jest, a jest głęboka dezinformacją, zwaną na zachodzie deep fake. Inna rzecz, że trzeba mieć niezły tupet i bezczelność, żeby taki napis umieścić przy wjeździe do miasta, odbudowanego przez Kresowian. To przywłaszczanie sobie cudzych dokonań.
Czyli gdańska demokracja jest, ale po jednej stronie? Gdańska demokracja oczywiście istnieje, ale wprowadza w błąd. W rzeczywistości w Gdańsku istnieje dyskryminacja – takie można odnieść wrażenie.
SFot. Kazimierz Netka
Sytuacja jest kuriozalna: urządzone za unijne pieniądze PCIT służy do unicestwiania wiedzy o najbardziej zasłużonych dla Gdańska. Nieinformowanie o nich – o Kresowianach i Kociewiakach – może przekonywać turystów, że Kresowianie i Kociewiacy nie istnieją. Ta dezinformacja nie jest dokonywana w jakimś zacofanym kraju zarządzanym przez kacyka w dżungli, ale w Gdańsku – w jednym z najbardziej znanych miast świata; w Gdańsku, chcącym nosić miano miasta równości, wolności, solidarności. Dyskryminacja, dezinformacja jest jednak widoczna już na jego granicach… Tego nie da się zatuszować, nawet, gdyby Gdański Tydzień Demokracji był organizowany co miesiąc…
W sprawie doli Kresowian i Kociewiaków – czyli braku wiadomości o nich w PCIT – czekamy na odpowiedź Gdańska; od dość dawna.
Można odnieść wrażenie, że demokracja w gdańskim wydaniu doprowadza do unicestwienia niektórych społeczności, grup etnicznych. Czy gdańska demokracja musi służyć dezinformacji?
Kazimierz Netka
Czytaj również na portalu: Pulsarowy.pl