Fot. Krzysztof Antoń
My, Polacy, kochamy mity i przesądy. W historii, polityce, biologii, medycynie… Dużo czasu musi upłynąć, by zostały one naukowo zweryfikowane. Pomocne w tym są rzetelne badania, których wyniki publikuje się potem w znaczących periodykach
Najwięcej do prostowania nierzetelnych informacji mają chyba medycy, a do jakich wniosków doszli dotyczących tytułowych trzech problemów, można przeczytać choćby w takich czasopismach jak brytyjski LANCET czy amerykański JAMA.
Sporo nieporozumień narosło wokół alkoholu. Szkodzi, nie szkodzi. Pić czy nie i ile. Jak we wszystkim istnieje tu prawo nieprzekraczania dawek. Nadmiar i duża częstotliwość jego spożywania pustoszy organizm dokumentnie. Weźmy choćby piwo. Półlitrowa butelka czy puszka zawiera 25 g czystego etanolu, co daje w przeliczeniu na ilość mocniejszego alkoholu 50 g wódki. Zatem uzależniając się od jego picia można popaść w chorobę. A to już jest problem. I może jeszcze jedno. Ten złocisty napój, jak się go raczy nazywać, zawiera w swoim składzie wyciąg z szyszek chmielu. Kiedyś, gdy nieznany był androcur, ów ekstrakt pod nazwą lupulina był używany do leczenia nadmiernego temperamentu u mężczyzn. Taki rodzaj ziołowej kastracji. Obecnie zarzucony.
Raczenie się piwem ma też swoje zalety. Dostarcza organizmowi witamin z grupy B, reguluje procesy trawienne, wpływa na poziom cholesterolu. Zalety tego napoju dostrzegł papież Leon XIII, który nawet będąc ciężko chory prosił: ”Piwa di Warka”. Jego kamerdyner myślał, iż chodzi o jakąś świętą ,odpowiedział: ”Ora pro nobis”.
Sporo nieporozumień jest w temacie: wino. Nie takie tłoczone ze zgniłych owoców, ale gronowe, najlepiej czerwone. Pite z dużym umiarem sprawia ,że poprawia ono czynność układu krwionośnego z najważniejsza jego częścią – sercem. Stymuluje wytwarzanie erytrocytów, a to przecież ważne dla życia elementy organizmu człowieka.
I na koniec mocne alkohole, ale będące te destylatami , jak choćby brandy(koniak, winiak). Te podobno posiadają wpływ na częściową eliminację złego cholesterolu. Mają też działać pozytywnie na pracę mięśnia sercowego oraz regulować układ pokarmowy. I to są kolejne mity, które uparcie krążą w przestrzeni publicznej. Mocny alkohol sprzyja powstawaniu nowotworów, a także uszkadza w sposób nieodwracalny wiele narządów ludzkiego ciała. Być może to rzekome „dobroczynne” jego działanie pokutuje w świadomości Polaków, którzy powołują się na zamierzchłe metody leczenia choroby wieńcowej. Przedwojenni lekarze zalecali picie koniaku chorym z problemami sercowymi. I to była dobra z punktu widzenia ówczesnych kardiologów terapia, choć dziś nieco śmieszy.
Jak jest alkohol – musi być i kawa. Najlepsza arabika. W ostateczności robusta. Ta pierwsza bardziej aromatyczna, nieco gorzka; dobrze wypalona ma dużą atrakcyjność smakową. Robusta nieco poślednia, kwaskowata, ale także warta zainteresowania. Wokół kawy narosło wiele przesądów – że szkodzi na serce, żołądek i naczynia wieńcowe. Tymczasem już etiopscy pasterze, potem mnisi ,spostrzegli, iż jest to bardzo zdrowy napój. W krajach basenu morza Śródziemnego kawa jest pita jako coś zwyczajnego. Herbata wtedy, gdy ktoś jest chory. A długość życia jest tam wyższa niż w pozostałych krajach Europy. Skąd zatem bierze się ten dobroczynny wpływ spożywania kawy na zdrowie człowieka? Przede wszystkim jest to zmiatacz wolnych rodników czyli mówiąc językiem potocznym działa przeciwnowotworowo. Tonizuje mięsień sercowy. Podnosi ciśnienie krwi(!), działa pobudzająco i moczopędnie. To ostatnie działanie ważne jest dla osób mających obrzęki. Usuwa zmęczenie i dodaje energii do działania – pracy. Likwiduje senność. Istnieje teoria, która mówi, że kawa obniża poziom złego cholesterolu, ale to tylko hipoteza, nie potwierdzona badaniami. Jednak jak z każdym lekarstwem nie należy przesadzać i ograniczyć jej spożycie do trzech, czterech filiżanek dziennie.
Trzecią przyjemnością( bynajmniej nie chodzi o sybarytyzm, hedonizm czy inny libertynizm) ,ale też integralną częścią życia człowieka, jest seks, oddzielony także, a może przede wszystkim, od prokreacji. Nie wiadomo dlaczego mówienie, pisanie o nim uważa się za coś niemoralnego. Bywa tyle innych rzeczy sprzecznych z czystością duchową, a jakoś nikt się tego nie czepia. Aby dokładnie poznać, na czym polegają i jak przebiegają kontakty intymne ,dwoje lekarzy amerykańskich: prof. Wiliam H. Masters i dr Virginia Johnson laboratoryjnie na grupie par – ochotników, wszystko to zmierzyli, zważyli, zbadali, sfilmowali, a otrzymane wyniki opisali w trzech dużych publikacjach, które stały się kamieniami milowymi współczesnej seksuologii.
Ostatnio tym tematem zajęli się naukowcy z Massachusetts University of Medicine.I te wyniki są chyba ciekawe dla odbiorcy tego tekstu. Przebadano ponad 10 tysięcy małżeństw. Cóż się okazało? Poddani swoistej wiwisekscji uprawiający seks 3 razy w tygodniu byli zdrowsi od tych, którzy współżyli w tym okresie tylko raz. Jest tu dość proste wytłumaczenie. Swego czasu propagowano hasło zachowania zdrowia i kondycji wg zasady 3 razy 30 razy 130. O co w tym chodzi? Bieganie trzy razy tygodniu przez trzydzieści minut w takim tempie, by tętno wynosiło 130 uderzeń na minutę. To dość prosta analogia z igraszkami alkowialnianymi. Też trzy razy, też tętno skacze do 130. Pół godziny swawoli(można dłużej) podobnie wpisuje się w ów model terapeutyczny. Następne spostrzeżenie, co ważne jest dla chcących żyć bez nadwagi. Jeden akt to utrata od 250 do 300 kcal. Lepiej niż na aerobiku czy innej siłowni. Poprawia się przez to krążenie, rozszerzają oskrzela(lepsza wentylacja płuc),uwalniają się w mózgu endorfiny – hormony szczęścia. Działa lepiej niż prozac.
Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt uprawiania seksu. Obniża się poziom cholesterolu. Mechanizm owego procesu jest bardzo prosty. Pierwotnym związkiem, od którego zaczyna się w organizmie synteza hormonów płciowych oraz cholesterolu jest cyklo-pentano-perhydrofenantren. Jeśli człowiek jest nastawiony emocjonalnie na kontakt z płcią przeciwną, wówczas synteza kieruje się na produkcję dehydroepiandrostendionu, a następnie testosteronu. Cholesterol jest wytwarzany w minimalnych ilościach. A on odpowiada za tworzenie się blaszek miażdżycowych i chorobę wieńcową. Zatem seks to samo zdrowie. Powinien być przepisywany na recepty.
Smutne jest, ale prawdziwe, że ponad 65 procent Polaków w wieku powyżej 35 lat ma kłopoty w życiu intymnym. I nie chodzi tu tylko o brak wiedzy( to też),ale o tzw. niesprawność. W reklamach telewizyjnych jest kilka zachwalanych „wspomagaczy” mogących tę przypadłość naprawić. Przyczyna może tkwić nie w ciele, ale w sferze psychicznej. Jest masa czynników, które ją powodują. Weźmy choćby pierwszą z brzegu aleksytymię,czyli „brak męskości” z przepracowania. Dlatego nazywana bywa ona często choroba biznesmenów. Aby jednak zdecydować się na faszerowanie się cudownymi tabletkami, warto przedtem udać się do specjalisty, by ten po diagnozie zlecił terapię. Owych ci u nas brakuje, co jest ze szkodą dla pacjentów in spe.
Źle, gdy do niemocy płciowej mężczyzny dołączy się oziębłość partnerki- obniża jej się libido. Powstaje tu swoista kwadratura koła , ale i tę można rozwiązać. Istnieją skuteczne metody leczenia. Na szczęście.
Krzysztof Antoń
Proszę, czytaj również na portalu: Pulsarowy.pl