Fot. Kazimierz Netka.
Polak to żołnierz niezłomny, który tak łatwo się nie podda
Skąd biorą się medaliści olimpijscy rozsławiający Polskę? Kto ich trenuje? W jakich warunkach? O tym warto powiedzieć, zwłaszcza w związku z polskimi sukcesami na Igrzyskach Olimpijskich, ostatnio w Paryżu.
Właśnie brązowy medal z Paryża przywiózł tczewianin, wioślarz, Mateusz Biskup. Stało się to okazją do spotkania z władzami miasta. We wtorek, 6 sierpnia 2024 roku, w Urzędzie Miejskim w Tczewie, odbyła się konferencja z olimpijczykami, w której uczestniczyli: Mateusz Biskup – brązowy medalista w wioślarskiej czwórce podwójnej na Igrzyskach Olimpijskich 2024 w Paryżu; Czesława Kościańska – srebrna medalistka w wioślarskiej dwójce podwójnej na Igrzyskach Olimpijskich 1980 roku w Moskwie; Łukasz Brządkowski – prezydent Tczewa; wiceprezydenci Tczewa: Joanna Grabowska i Andrzej Gockowski; Jacek Prętki – prezes zarządu Kolejowego Klubu Sportowego Unia Tczew, Mariusz Grubich – pierwszy trener medalisty olimpijskiego Mateusza Biskupa, członek zarządu KKS Unia Tczew. Spotkanie prowadziła Martyna Link z Biura Rzecznika Prasowego Urzędu Miejskiego w Tczewie.
Fot. Kazimierz Netka.
Medalista olimpijski z Paryża, Mateusz Biskup, teraz jest zawodnikiem klubu Lotto-Bydgostia Bydgoszcz. Jest wychowankiem założonego w 1926 roku Kolejowego Klubu Sportowego Unia Tczew. Jest też Tczewianinem Roku 2023 – przypomniała Martyna Link. Medalistka olimpijska Czesława Kościańska jest Honorową Obywatelką Tczewa od 2021 roku.
– Pierwsze emocje już zeszły – powiedział Łukasz Brządkowski – prezydent Tczewa i zwrócił się do Mateusza Biskupa:
– Opowiedz proszę, po prostu jakie są twoje wrażenia po takim sukcesie.
– Powoli dochodzi do mnie to, że mamy ten medal, o który staraliśmy się przez wiele lat z chłopakami. To takie spełnienie marzeń. Jesteśmy ogromnie dumni i szczęśliwi, że w końcu dopięliśmy swego i możemy teraz już ze spokojem trenować dalej.
Fot. Kazimierz Netka.
Wydaje mi się, że tak naprawdę popchnie to nas do dalszej ciężkiej pracy, bo do przygotowań na kolejne igrzyska bez takiego sukcesu byłoby naprawdę trudno się zmobilizować i trenować dalej.
Na razie ciężko z odpoczynkiem. Za tydzień mamy Mistrzostwa Polski, na których wystartujemy. Niestety, najprawdopodobniej na jedynce nie będę mógł pływać, bo tutaj przy naszym klubie w Tczewie na Wiśle jest ogromna łacha, tak więc pomost stoi na piasku, trudno zejść na wodę.
Fot. Kazimierz Netka.
Finał w Paryżu był naprawdę ciężkim biegiem, braliśmy pod uwagę to, że wszyscy ruszą od razu od początku mocno, nikt nie chciał zostać i musieliśmy razem zabrać się z tą stawką; no udało nam się to. W pewnym momencie już nawet na pół łódki do Holendrów, ale niestety odparli ten nasz atak. Zebrali się też Włosi na spotkanie Brytyjczyków i do końca rozstrzygały się losy tego drugiego, trzeciego miejsca. Na metę wpadliśmy 15 sekund za Włochami i dało to nam trzecie miejsce. Na szczęście trzecie, a nie czwarte, bo jak wspominałem, bo ten bieg był taki, że to mogło być zarówno pierwsze jak i czwarte miejsce.
– Ja bardzo to przeżyłem, tak jak Mateusz mówi, też jestem bardzo dumny z tego, że dołożyłem swoją jakąś cząsteczkę do tego medalu, do tego wyniku – powiedział trener Mariusz Grubich. – Nie ukrywam, że oglądając ten wyścig – oglądałem go w pracy z kolegami – to nawet mi łzy poleciały, że tak powiem, szczęścia, że Mateusz w końcu trzecie Igrzyska i jest ten upragniony medal no i może spokojnie teraz spokojnie mysleć o przygotowaniach do kolejnych igrzysk. Być może za 4 lata spotkamy się w nowowybudowanej przystani i będziemy tam świętować kolejny medal.
To jest wielki sukces, to jest również spełnienie moich dziecięcych marzeń bo człowiek po to uprawia ten sport, żeby pojechać na igrzyska już nie mówię o medalu. A jeszcze medal to jest w ogóle taka wisienka na torcie, że wow, aż się wzruszy, ze szczęścia.
Fot. Kazimierz Netka.
– Tczew ma 3 medale olimpijskie – przypomniał Jacek Prętki – prezes KKS Unia Tczew. Pierwszym medalistą olimpijskim, był lekkoatleta, Kazimierz Zimny, to nasz honorowy obywatel. Swoją karierę zawodniczą zaczynał nie jako biegacz długodystansowy, bo był sternikiem, w naszej osadzie, u nas zaczynał wioślarstwo. Możemy powiedzieć, że wychowaliśmy trzech medalistów olimpijskich, plus jeszcze jedną olimpijkę Barbarę Wojciechowską-Wenta, która zdobyła 8 miejsce na olimpiadzie. Ona jako jedyna startowała jako reprezentantka Unii Tczew, bo Czesia jako Gedania Gdańsk, a Mateusz jako Lotto-Bydgostia, bo to są względy finansowe – naszego klubu na to nie stać, żeby utrzymywać Mateusza, chociaż dzisiaj jak Matusz ma już medal to możemy się nad nim opierać razem z panem prezydentem. Barbara Wojciechowska-Wenta w ósemce płynęła na Olimpiadzie w Montrealu. Kazimierz Zimny zawsze podkreślał, że pierwsze swe kroki sportowe stawiał w Unii Tczew, trenując wioślarstwo. Mateusz trenuje na łódce w Tczewie, ma swoją z logo Lotto-Bydgostia Bydgoszcz.
– W ciągu miesiąca jestem tylko kila dni w domu w Tczewie, a tak cały czas na zgrupowaniach – wspominał medalista olimpiski Mateusz Biskup. – Gdy byłem zawodnikiem w Gdańsku to i tak dojeżdżałem z Lisewa, bo wtedy tam mieszkałem.
Jakoś tak przywiązany poczułem się do tego miejsca i zamieszkałem w Tczewie. Było mi najwygodniej. Żona jest spod Warszawy. W Tczewie mieszkam, od około 5 lat. Urodziłem się w Tczewie, ale mieszkałem w Lisewie. W Gdańsku mieszkałem krótko, w akademiku.
– Mnie bardzo wzruszyła informacja, podana na Eurosporcie – wspominał prezes Jacek Prętki. – Jeden z komentatorów bardzo ładnie podkreślił, na Eurosporcie, że akurat jeśli chodzi o Mateusza to wychowanek Unii Tczew i nawet w takim małym klubie można wychować medalistę olimpijskiego. Mnie to bardzo wzruszyło, że na Eurosporcie. I kto jest jego trenerem: Mariusz Grubich.
Fot. Kazimierz Netka.
– Mateusz z kilkoma kolegami przyszedł do nas do klubu – wspominał trener Mariusz Grubich. – To nie było tak, ze przyszedł sam. Było kilka dziewczyn. Praktycznie 80 procent zawodników, jakich wtedy mieliśmy było z Lisewa. Tam faktycznie Mateusz nie był tylko jedynym talentem. Były dwie dziewczyny Roksana i Paulina, które gdyby do dziś trenowały no by były na takim samym poziomie jak Mateusz – takie jest moje zdanie. Był też jeszcze Michał, z Boręt, mieszkał jeszcze dalej i codziennie na rowerze jechał 20 kilometrów na trening. Deszcz, nie deszcz, zawsze był na treningu. W dwójce podwójnej zdobyli srebrny medal na Mistrzostwach Polski. To był taki największy sukces w juniorach. Michał poszedł na Politechnikę i jeszcze trenował jakiś czas.
– Mateusz teraz będzie się przygotowywał do Igrzysk w Los Angeles – powiedział prezes Jacek Prętki. – Mam nadzieje, że nic się nie stanie. Myślę, że wspólnie z panem prezydentem i państwem wiceprezydentami nasz projekt uda się zrealizować, bo naszym projektem jest to, żebyśmy mieli Centrum Sportów Wodnych, żebyśmy po prostu mogli jeszcze więcej tej młodzieży przyciągnąć i stworzyć im takie warunki, które by odpowiadały XXI wiekowi. I tutaj za tę inicjatywę panu prezydentowi chciałem w obecności państwa podziękować – powiedział prezes. Myślę, że wspólnie razem, wspólnymi siłami stworzymy to Centrum Sportu i będziemy się cieszyć w przyszłości z innych olimpijczyków i medalistów.
Fot. Kazimierz Netka.
Unia ma jedną z najdłuższych tradycji na Pomorzu. W 1926 roku powstała Sekcja Wioślarska, za dwa lata będziemy mieli stulecie i mam nadzieję, że już wtedy ten kamień węgielny postawimy, a w 2028 roku po olimpiadzie w Los Angeles, złoty medalista igrzysk olimpijskich przyjedzie i po prostu otworzy. Trzeba mieć nadzieję, trzeba po prostu w to wierzyć trzeba to realizować.
Jak ta płytka Wisła utrudnia treningi? – zapytaliśmy
Bardzo bo za tydzień mamy mistrzostwa Polski, chciałem startować na jedynce – odpowiedział Mateusz Biskup. – No ale nie mogę na niej pływać, bo nie da rady zejść na wodę i muszę zastępczo robić ergometr. Wystartuję na ósemce, a marzyło się też troszkę, żeby po raz trzeci z rzędu obronić tytuł mistrza Polski na jedynce, ale niestety, nie uda się. Jednak trzeba popływać na tej jedynce, żeby opływać tę łódkę. To nie jest tak, że z czwórki zejdę na jedynkę i nadal będzie szybkie pływanie. Do tego potrzeba troszkę czasu, kilka treningów poświęcić, żeby złapać to pływanie też na jedynce.
Czy zdolna młodzież mieszka na Żuławach i w Tczewie, czy to zasługa trenerów? – pytamy.
– W każdym mieście można znaleźć zdolną młodzież – odpowiedział Mariusz Grubich, pierwszy trener Mateusza Biskupa. – Ale trzeba temu poświęcić dużo czasu swojego i to jest bardzo dużo wyrzeczeń. To nie jest tak, że trenerzy w takich małych klubikach pracują na etatach, bo to nierealne. Ja pracuję codziennie osiem godzin w swoim zawodzie i po swojej pracy na godzinę 16.30, nie na godzinkę, dwie, ale na 3 – 4 godziny od 24 lat przychodzę trenować młodzież. Ja się na to zdecydowałem i nie mam przez to życia prywatnego za bardzo, to jest taka druga strona medalu. Tego życia prywatnego jest bardzo mało.
Jeżdżę z zawodnikami na obozy sportowe, ja nie mam urlopu, wakacji tak jak nauczyciel wuefu. Nie jestem nauczycielem i muszę brać sobie urlop, dwa tygodnie. Jedziemy w ferie na obóz, to ja też muszę sobie brać urlop, na każde regaty jak jedziemy z Mateuszem, ja muszę brać sobie urlop. Wyobraźcie sobie państwo, że tego urlopu dla mnie nie zostaje wiele, może tam 5 dni. To jest ogromne poświęcenie. Nie tylko moje ale innych trenerów w małych klubikach, dzięki którym tacy zawodnicy, takie perełki można znaleźć i pomóc im w karierze, a później zdobywają właśnie takie medale czy laury, czy są w światowej czołówce w różnych dyscyplinach sportu. Pracuję w PKP Cargo.
– Unia Tczew to Kolejowy Klub Sportowy – dodał Jacek Prętki. – Dlatego prezes jest kolejarzem i trener też.
Czesława Kościańska, srebrna medalistka z Moskwy, opowiadała jak to było kiedyś, a jak to jest dzisiaj?
– Na olimpiadzie w Moskwie w 1980 roku startowałam jeszcze wtedy na 1000 metrów. Teraz dystans jest zrównany z męskim 2000 metrów. Starowałam też w Seulu na 2000 metrów, ale to był koniec mojej kariery. Byłyśmy tam ósme. Muszę przyznać, że 2-kilometrowy dystans mi nie odpowiada. Przyzwyczaiłam się do dystansu szybko i krótko. Mnie bardziej odpowiada sprint.
Fot. Kazimierz Netka.
Zaczynałam mając 11 lat w Unii Tczew, byłam w Unii 5 lat i potem przeniosłam się do Gdańska, ze względu na to, że w Unii nie było dla mnie partnerki – mówiła medalistka olimpijska Czesława Kościańska. Już wtedy dostałam się do kadry juniorek po 2 – 3 latach treningów, wtedy nie było mistrzostw świata juniorek, mistrzostw Europy; były tak zwane zawody przyjaźni i właściwie nie mieliśmy takich regat żeby się wybić. A regaty przyjaźni były nieoficjalnie mistrzostwami Europy. Tam zdobyłam brązowy medal, jeszcze wtedy w barwach Unii na Mistrzostw Polski juniorów, dostałam się do reprezentacji juniorów.
Zauważono mnie, zostałam posadzona na siódme stanowisko w ósemce. Bo najpierw pływały czwórki, ale potem do ósemki. Ósemki powiedziały, że potrzebują silne dziewczyny więc trafiłam do ósemki. Tam właśnie zdobyłyśmy brązowy medal na regatach przyjaźni – nieoficjalnych mistrzostw Europy.
Wtedy taka mała przerwa jakby powstała w mojej karierze, bo zmieniłam barwy klubowe na Gedanię Gdańsk, bo w Unii Tczew, na długie wiosło nie miałam partnerki.
W Gedanii trafiłam na Małgosię Dłużewską-Wieliczko i trener Krzysztof Marek, były olimpijczyk z Monachium podjął się naszego trenowania, oczywiście wierzył w nas od samego początku. My miałyśmy bardzo trudny początek, bo dwójka bez sterniczki jest chyba najbardziej techniczną łódką w całym taborze wioślarskim, bo jedno wiosło jest na jedną stronę, drugie wiosło na drugą stronę i żeby to zrobić równo w rytmie to bardzo trudno.
Fot. Kazimierz Netka.
Trener dał nam cały sezon jeden, żeby opływać tę łódkę. Chodziło o to, żeby się zgrać i złapać ten rytm. Po sezonie właściwie już we wrześniu przebojem weszłyśmy do czołówki światowej, bo kiedy wystartowałyśmy na międzynarodowych regatach one były mniejszej rango, ale wygrałyśmy je i czas nasz czas przejazdu był czasem przejazdu czołówki światowej, tak że trener na mistrzostwach świata w tym sezonie nas nie wystawił i żałował.
Następny sezon już zaczęłyśmy z wielką pompą i co regaty ucinałyśmy po 10 – 15 sekund na przejeździe, tak że już na mistrzostwach świata zrobiłyśmy rekord toru w dawnej Jugosławii i w finale niestety – to były takie nasze pierwsze mistrzostwa świata – więc miałyśmy brązowy medal. Bo właściwie jednym bokiem nam Niemki uciekły, drugim bokiem uciekły Rumunki, a my młode, jeszcze niedoświadczone, ale brązowy medal miałyśmy.
Rok później były igrzyska olimpijskie, oczywiście już więcej doświadczone i akurat przy naszym biegu był falstart, cofnęli bieg, zrobiły go Bułgarki i niestety, już drugi start był taki bardzo ostrożny, bo wiadomo, że drugi bieg, jeżeli zrobi się falstart to jest dyskwalifikacja.
Wystartowałyśmy chyba jako drugie; dobry start miałyśmy i goniłyśmy, cały czas goniłyśmy, cały tor 1000 metrów i niestety na mecie właściwie, jedno pociągniecie i miałybyśmy złoty medal przegrałyśmy o 0,46 sekundy złoty medal olimpijski. Wygrało wtedy jeszcze NRD. Srebro też fajne. Bardzo się cieszyłyśmy, tak jak Mateusz się cieszył, prawda?
Nasz medal zdobyty w 1980 roku był przez 32 lata jedynym w wioślarstwie kobiecym. Dopiero w 2012 roku Fularczyk i Michalska na deblu czyli dwójce podwójnej zdobyły brązowy medal olimpijski.
Fot. Kazimierz Netka.
– Cała nasza czwórka to żołnierze Wojska Polskiego – mówił o sobie i swoich kolegach olimpijczykach medalistach Mateusz Biskup. – Fabian z nas jest najdłużej. Jesteśmy w jednostce w Poznaniu i naprawdę dumni z tego, że mogliśmy też pokazać, charakter żołnierza polskiego: zobaczcie, że jednak jest to żołnierz niezłomny, który się tak łatwo nie podda – podsumował podczas konferencji w Tczewie Mateusz Biskup, medalista olimpijski.
Zwieńczeniem uroczystości było uhonorowanie przez władze miasta olimpijczyków, prezesa i trenera KKS Unia Tczew.
Kazimierz Netka
Proszę, czytaj również na portalu: Pulsarowy.pl