„Fake for real. Historia Fałszerstw i falsyfikatów” w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Przyjechała z Brukseli. Fałszywy fortepian Paderewskiego. Pomorskie może dołożyć do dziejów dezinformacji swoją współczesną „działkę“ i nie ma powodów do dumy. Oszustwa od starożytności do dzisiaj

Fot. Kazimierz Netka.

Wystawa baaardzo potrzebna…

Fot. Kazimierz Netka.

Fałszerstwa, kłamstwa, podróbki, falsyfikaty, wprowadzanie w błąd, małe druczki, niedomówienia są spotykane współcześnie niemal każdym kroku, prawie codziennie. Skąd to się bierze? Od kiedy ludzie są oszukiwani? Dlaczego dają się wyprowadzać na manowce; staja się bardzo łatwowierni? Czy oszust to jedna z najstarszych profesji świata? Gdzie można się tego oszukiwania nauczyć i czy się opłaca? Kto oszukuje? Co nas skłania, przymusza do wodzenia za nos innych, do wpuszczania ich w maliny, doprowadzania do niekorzystnego rozporządzania swym majątkiem? Odpowiedzi na niektóre z tych pytań znajdziesz na wystawie pt. „Fake for real. Historia Fałszerstw i falsyfikatów” w Gdańsku, w Muzeum II Wojny Światowej. Byliśmy tam. Po wystawie oprowadzała nas Joanna Urbanek – kuratorka wystawy.

Oto nagranie wypowiedzi Pani Kuratorki, do pobrania:

Oprowadzanie po wystawie

Źródło nagrania: Kazimierz Netka

Oto, jakie jeszcze mamy spostrzeżenia, skojarzenia, co usłyszeliśmy i zobaczyliśmy:

Na otwarcie tej unikatowej wystawy pt. „Fake for real. Historia Fałszerstw i falsyfikatów” w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, przybył tłum osób – reprezentantów różnych środowisk. Ekspozycja, którą zobaczyliśmy30 lipca 2025 roku, dotyczy bowiem oszustw, fałszerstw, półprawd, wprowadzania w błąd itp., od zarania ludzkości. Właściwie – w zakresie życia cywilnego, ale jak wiadomo, kłamstwa prowadzą w efekcie do zaognienia kontaktów, a w konsekwencji do wojny. Tak było, jest i będzie. Wystawa przyjechała do Gdańska z Domu Historii Europejskiej w Brukseli.

Zanim obejrzeliśmy ekspozycję postanowiliśmy zastanowić się, co u nas może budzić niepokój, wątpliwości, strach, a nawet przerażenie – jakie półprawdy można dostrzec w województwie pomorskim. Okazuje się, że jest ich niemało i to w ostatnich dniach, można powiedzieć; i to w życiu codziennym.

Już wjeżdżając do Gdańska, można zobaczyć wprowadzający w błąd napis na tablicy przydrożnej, sugerujący, że Gdańsk jest stolicą tylko jednej nacji. To napis w niepolskim języku, w barwach zbliżonych do niemieckich. Czy potomkowie hitleryzmu, ss i wehrmachtu chcą znowu zagarnąć Gdańsk – stolicę Żuław Gdańskich, stolicę województwa pomorskiego? Czy przetrwalniki hitleryzmu, werwolfu wracają do łask?

Fot. Kazimierz Netka.

Odpowiedzi na temat sposobów, zakresu, okoliczności itp. wprowadzania w błąd warto od 30 lipca 2025 roku szukać w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Tam opisano i zilustrowano światowe przypadki oszustw, na wystawie pt. „Fake for real. Historia Fałszerstw i falsyfikatów”

Wróćmy jednak najpierw do sytuacji w województwie pomorskim…

Już 61 lat trwa oficjalne wprowadzanie w błąd obywateli co do bogactwa kulturowego, etnicznego, narodowościowego województwa pomorskiego. Owo wprowadzanie w błąd odbywa się przy używaniu triady słów: zrzeszenie kaszubsko – pomorskie. Ten trójsłów sugeruje bowiem, że w województwie pomorskim istnieją tylko Kaszuby. To już 61 lat… Jednak, w 1964 roku, w czasach PRLu wspomniana triada została zinstytucjonalizowana, Niewykluczone natomiast, że rozwijała się już 20 lat wcześniej, od 1944 roku i jest pomysłem werwolfu.

W nieodległej przeszłości podobne sugestie padały także na Westerplatte, z ust najwyższych polskich dostojników. Całkiem niedawno pojawiły się wypowiedzi, mające wywołać wrażenie, że Gdynię zbudowali prawie wyłącznie Kaszubi. A Telewizja Polska S.A. zmuszana jest (to już nie jest fałszerstwo lecz nakłanianie telewizji do wprowadzania w błąd), że w województwie pomorskim istnieje tylko jedna społeczność (właśnie kaszubska), a inne grupy etniczne, jeżeli istnieją to się mało liczą. Do podobnego wprowadzania w błąd stosowane jest też nazewnictwo, sugerujące, że województwo pomorskie składa się tylko z Pomorza. Są więc przypadki wprowadzania w błąd o charakterze geograficznym, administracyjnym, ustrojowym. Pojawiają się różne kłamliwe sugestie nie tylko wśród dorosłych, ale umieszczane są one również w edukacji, w szkołach, na lekcjach historii, geografii. A również w miejscach historycznych, ważnych dla obrony Polski przed hitleryzmem, jak Westerplatte; czy w Europejskim Centrum Solidarności, czy w nazewnictwie unijnym, czego przykładem może być tytuł: „Fundusze Europejskie dla Pomorza“ (powinno być „dla województwa pomorskiego”, gdyż tu chodzi nie tylko o Pomorze; zamazywane i dyskryminowane są Mierzeja Wiślana, Gdańsk jako stolica Żuław Gdańskich, Żuławy, Pomezania, a poszkodowani są mieszkańcy tych części województwa pomorskiego). Oczywiście nikt tego ze złej woli nie sformułował, ale w świat idzie sugestia, że Żuławy, Pomezania nie istnieją.

Fot. Kazimierz Netka.

Wernisaż wspomnianej wyżej wystawy pt. „Fake for real. Historia Fałszerstw i falsyfikatów” prowadziła red. Aleksandra Trawińska – rzecznik prasowy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. W uroczystości uczestniczyły m.in. przedstawicielki Domu Historii Europejskiej: Constanze Itzel – kierowniczka oraz Joanna Urbanek – kuratorka wystawy.

Fot. Kazimierz Netka.

– Wystawa, którą dzisiaj państwu udostępniamy porusza temat bardzo aktualny, a jednocześnie ponadczasowy – zapowiedziała red. Aleksandra Trawińska. – W dobie internetu praktycznie na co dzień spotykamy się z fake newsami, natomiast kłamstwa, manipulacje w najróżniejszych postaciach były stosowane już w czasach starożytnych, praktycznie od początku ludzkiej cywilizacji. O tym właśnie jest ta wystawa.

Oto co znajduje się na ekspozycjach:

Fake for Real. Historia fałszerstw i falsyfikatów – wystawa

Źródło: Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

– Szanowni państwo, bardzo się cieszę, że możemy otworzyć tę wystawę w znakomitym towarzystwie – mówił, inaugurując spotkanie, prof. Rafał Wnuk – dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Fot. Kazimierz Netka.

– Mam wrażenie, że stoję w gronie przyjaciół. Przyjaciół instytucjonalnych, takich właśnie jak Dom Historii Europy czy Instytut Gabriela Narutowicza. Ale przede wszystkim przyjaciół ludzi, bo bez was ta robota by nie miała sensu i jeśli robimy jakieś ciekawe wydarzenia niekiedy wywołujące bardzo intensywne dyskusje społeczne, prowokujemy do myślenia to dobrze ale to dla was i dzięki wam.

Nie chcę mówić o wystawie, bo nie jestem jej autorem, natomiast nieprawdopodobnie się cieszę, że głównym kuratorem i osobą, która za chwilę przemówi jest Joanna Urbanek – ona nie tylko jest odpowiedzialna za to, co się dzieje poza ścianą ale jest również odpowiedzialna za to, co się dzieje za kolejną ścianą bo powiem z dumą: ona na muzealnika wyrosła właśnie tu, w Gdańsku, przygotowując ważne części wystawy głównej – wystawy stałej Muzeum Drugiej Wojny Światowej. Jestem z siebie dumny.

Fot. Kazimierz Netka.

Dlaczego ta wystawa tutaj? Myślę że w Polsce rozmowa o tym, co jest prawdą, do kogo prawda należy, kto kontruje historię, orwellowskie myślenie, że kto kontroluje przeszłość – kontroluje przyszłość jest wciąż aktualne i pewnie zawsze będzie tak długo jak będzie istniała polityka ale pomysł aby z kłamstw, fałszerstw, manipulacji, plotki, oszczerstw, zrobić edukacyjną opowieść, opowieść, która ma nas uczyć jak sobie radzić w świecie opanowanym przez postprawdę, gdzie nie ma zgody nie co do interpretacji ale co do faktów – pomysł na stworzenie takiej wystawy uważam za rzecz fantastyczną. Bardzo, bardzo zazdroszczę, że to nie jest mój pomysł. Dziękuję! – powiedział prof. Rafał Wnuk – dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Dzień Dobry, drodzy specjalni goście drodzy dyrektorzy, drogie koleżanki i koledzy. drodzy goście. Na pewno słyszeliście wszyscy państwo takie powiedzenie, ze pierwszą ofiarą wojny jest prawda – mówiła Constanze Itzel – kierowniczka w Domu Historii Europejskiej w Brukseli.

Fot. Kazimierz Netka.

Historia jest znakomitą ilustracją tego faktu. Kiedy 1 września 1939 roku niemieckie nazistowskie oddziały zaatakowały Polskę tutaj na Westerplatte, zrobiły to na podstawie zmyślonego incydentu, upozorowanego incydentu rzekomego ataku na radiostację gliwicką, który został zmyślony po to, żeby uzasadnić atak na Polskę.

To wszystko falsyfikaty, dezinformacja czy jawne kłamstwa. To możemy zaobserwować w strefach wojny a nasza wystawa pokazuje tego przykłady, gdzie osoby zaangażowane w życie polityczne wykorzystują media społecznościowe żeby rozprzestrzeniać fałszywe informacje po to żeby manipulować ludźmi tak, żeby ci ludzie zaczęli popierać ich cele polityczne.

Jednak nie jest tak, że tylko w czasach konfliktów czy wojen ludzie oszukują się nawzajem. Nasza wystawa zgłębia pytanie: w jaki sposób fałszerstwa, podróbki, falsyfikaty, dezinformacja rozwijały się przez wieki w trakcie historii europejskiej. Te działania, falsyfikaty i kłamstwa realizowane są z różnych pobudek: politycznych, gospodarczych, naukowych, religijnych i zawsze wykorzystują pewną podatność ludzkiego mózgu na bycie oszukiwanym.

Każde pokolenie fałszuje to, co ceni sobie najbardziej i dzisiaj dowodem tego jest rodzaj falsyfikatów fałszerstw, którymi bardzo często są fałszywe strony internetowe gazet i fałszywe profile w mediach społecznościowych. A to wszystko jest coraz doskonalsze dzięki sztucznej inteligencji.

Dom Historii Europejskiej, który tu reprezentuję stworzył wystawę, która ujmuje perspektywę ponadnarodową, która ma szczególne znaczenie w dobie obecnej. Co bowiem może być ważniejsze dla obecnego pokolenia niż możliwość dokonywania wyborów na podstawie tych informacji. Krytyczne myślenie, świadomość własnych uprzedzeń i skłonność do sprawdzania faktów – to są podstawowe umiejętności dla obecnego pokolenia.

Fot. Kazimierz Netka.

Dzięki współpracy i partnerstwu z innymi muzeami Dom Historii Europejskiej utrzymuje działania networkingowe, sieciowe, tak, żeby dotrzeć jak najszerzej do odbiorcy europejskiego i na miejscu u siebie w Brukseli, gdzie zapraszamy, mamy obiekty wystawiennicze z 30 krajów, także z Polski, ale z wielkim zadowoleniem podjęliśmy działania wędrowne. To jest wystawa, która już była w Grecji – w Thesalonikach, w Bułgarii – w Sofii, na Węgrzech – w Budapeszcie i teraz jest w Polsce – w Gdańsku.

Pani Constanze Itzel – kierowniczka w Domu Historii Europejskiej w Brukseli podziękowała serdecznie Muzeum II Wojny Światowej za przyjęcie wystawy w swoich progach. Podziękowała również firmie, która wykonała wystawę, a także całemu zespołowi Domu Historii Europejskiej; Biuru Parlamentu Europejskiego w Polsce i jego przedstawicielowi Jackowi Wasikowi – za współpracę w dziedzinie komunikacji.

– Dezinformacja staje się dziś coraz bardziej wyrafinowanym narzędziem wpływu – mówiła Joanna Urbanek – kuratorka wystawy „Fake for real. Historia Fałszerstw i falsyfikatów”.

Fot. Kazimierz Netka.

– W zalewie informacji trudno odnaleźć fakty, co rodzi zwątpienie i niepokój, a w konsekwencji jeszcze większą podatność na emocjonalną manipulację. Historia fałszerstw jest jednak tak stara jak ludzkość. Na ich ślady natrafiamy w antycznych tekstach i artefaktach. Wynalezieniu druku towarzyszyły zaś obawy, które znamy z dzisiejszej debaty nad tak zwaną kulturą postprawdy.

Fot. Kazimierz Netka.

Erazm z Rotterdamu w 1508 roku skarżył się, że niezliczona rzesza drukarzy sieje dziś powszechny zamęt. Nie każdemu zezwala się by został piekarzem. Tymczasem zawód drukarza jest otwarty dla wszystkich.

Ponad 100 lat później pisarz Henry Robinson podkreślał jednak: lepiej, by opublikowano wiele fałszywych idei niż aby jedna szczera prawda została siłą stłumiona lub umyślnie ukryta. Kto kształtuje i kontroluje narrację – także tę dotyczącą przeszłości i zyskuje przewagę nad innymi.

Fot. Kazimierz Netka.

Wystawa dokumentuje próbę wymazywania z historii postaci niewygodnych dla władz. Rzymski cesarz Karakalla nie tylko doprowadził do śmierci swoją żonę Julię i brata Getę ale skazał ich na zapomnienie usuwając ich imiona z przekazów i zamazując wizerunki. W XIX wieku gdy intelektualiści podejmowali się spisania dziejów swoich narodów, Europę zalała równocześnie fala patriotycznych fałszerstw. Historyk literatury i mąż stanu Tomasz Masaryk demaskując taką próbę ostrzegał, że prawdziwej potęgi kraju nie można budować na kłamstwie. Historia Dreyfusa pokazuje z kolei konsekwencje ciasnego nacjonalizmu, który posuwa się do fałszowania dowodów sądowych by zachować nieskazitelny wizerunek państwa.

Fot. Kazimierz Netka.

Wiek dwudziesty to epoka fałszerstw brutalnych i wyrafinowanych. Wystawa nie mogła pominąć sprawy kłamstwa katyńskiego. Dzięki materiałom użyczonym między innymi przez Muzeum Katyńskie opowiada ją nie tylko z perspektywy polityki ale także z punktu widzenia tragedii rodzin, których członkowie przez dziesięciolecia wspominani byli w ukryciu, szeptem, w drugoobiegowej prasie i w czasie nielegalnych upamiętnień. Dzieje zbrodni katyńskiej przetrwały w pamięci zbiorowej do czasów demokracji gdy stały się częścią historii oficjalnej. Pokazuje to siłę i zgodność społeczeństwa wokół spraw ważnych oraz wysiłek intelektualistów – w tym rozwiązanego dziś przez reżim Putina Memoriału – by dokumentować i upominać się o prawdę.

Wyzwaniem, przed którym dziś stajemy, jest próba zaprzeczenia i relatywizacji faktów, dokonywana na niespotykaną do tej pory skalę. Media społecznościowe mają dziś fundamentalny wpływ na nasze codzienne wybory.

Być może odpowiedzią na aktywność botów i trolli jest stawianie raczej na jakość przekazu i wspieranie umiejętności krytycznego, analitycznego spojrzenia na publikowane informacje. Tu znowu rola historyków i innych specjalistów z dziedziny kompetencji medialnych jest kluczowa.

Fot. Kazimierz Netka.

Jest to dla mnie szczególna chwila. Przez ponad 5 lat byłam częścią zespołu, który pracował nad wystawą stałą w Muzeum II Wojny światowej by później podjąć podobne zadanie w Domu Historii Europejskiej w Brukseli. Dzięki dyrekcji i kolegom z obu placówek mam szansę zobaczyć oba te bliskie mojemu sercu projekty niejako w dialogu na jednym piętrze tego gmachu. Bardzo, bardzo dziękuję i cieszę się że wystawa „Fake for real. Historia fałszerstw i falsyfikatów“ staje się częścią programu szerokiego, krytycznego spojrzenia na historie jakie to muzeum oferuje – powiedziała Joanna Urbanek – kuratorka wystawy.

W temat wystawy dobrze wpisuje się pewien artefakt, który od niedawna znajduje się na poziomie -3 – poinformowała red. Aleksandra Trawińska – rzecznik prasowy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. To przykład fałszerstwa historycznego, o którym teraz opowie państwu profesor Adam Leszczyński – dyrektor Instytutu Myśli Politycznej imienia Gabriela Narutowicza.

Fot. Kazimierz Netka.

– Dzień dobry państwu, ja króciutko opowiem historię tego artefaktu. Otóż na jesieni 2023 roku został zakupiony przez nieistniejący już Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej imienia Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego fortepian, jako element kolekcji Paderewskiego. Kolekcja Paderewskiego zgodnie z dokumentami, które żeśmy odnaleźli – ja jestem szefem Instytutu Narutowicza, który jest spadkobiercą instytucjonalnym Instytutu Dmowskiego, ale jest nowa instytucją – odziedziczyliśmy wśród wielu różnych obiektów, zobowiązań, także fortepian i cały zestaw pamiątek po Paderewskim – rzekomych pamiątek po Paderewskim.

Cała kolekcja, w której fortepian stanowi największą i najważniejszą część, została kupiona za 60 000 franków szwajcarskich, to jest około 300 000 złotych, po rekomendacji ówczesnej Ambasady Rzeczpospolitej w Szwajcarii, która zadzwoniła do dyrektora Instytutu Dmowskiego, do profesora Jana Żaryna i powiedziała mu – jak wywnioskowałem z dokumentów – że jest to unikatowa możliwość nabycia pamiątek po wielkim Polaku. Zamówiono dwie ekspertyzy. Autorzy obu z nich, każda po około półtorej strony, dotyczącej całek kolekcji. Każdy z tych ekspertów poświęcił fortepianowi jeden akapit, pisząc, że nie jest w stanie stwierdzić, że fortepian znajdował się wśród pamiątek po Paderewskim. Nie ma go bowiem w spisie aukcji przedmiotów, którą to przeprowadzono w czasie likwidacji rezydencji Paderewskiego w Szwajcarii w latach 50.

Fot. Kazimierz Netka.

Mimo to kolekcja została zakupiona, przywieziona do Polski i fortepian, który widzicie jako przykład fałszerstwa historycznego, został zaprezentowany na Zamku Królewskim podczas wielkiego eventu na kilkaset osób jako pamiątka po wielkim Polaku, po wielkim polskim artyście.

Nie podejrzewałem fałszerstwa kiedy objąłem stary Instytut Dmowskiego i rozpocząłem przekształcanie go w Instytut Narutowicza. Dowiedziałem się przypadkiem, w ten sposób, że Ossolineum poprosiło mnie o wypożyczenie do jednej ze swoich placówek tego fortepianu i ja zacząłem sprawdzać wówczas dokumentację. Wtedy okazało się, że nie ma żadnego dowodu, że fortepian, kupiony jako fortepian Paderewskiego miał cokolwiek wspólnego z Paderewskim. Co więcej, wyszło na jaw, że fortepian ma zatarte numery seryjne. Nie wiadomo, jakie one są naprawdę, a także w dokumentacji podawane są dwa różne numery seryjne, z których żaden nie znajduje się na fortepianie. A także z całą pewnością jest mylnie datowany. Ponieważ on w dokumentacji datowany jest jako fortepian z lat 80. XIX wieku, a z pewnością został wyprodukowany w latach 20. I to osoba mająca elementarne pojęcie o instrumentach, pomija niejedno. Poprosiłem o to fachowca; jest w stanie stwierdzić na pierwszy rzut oka. Zamówiłem wówczas drugą ekspertyzę u ekspertki – muzykolożki z Muzeum Narodowego, która się zajmuje spuścizną po Paderewskim. Dostałem obszerną ekspertyzę, że nie ma żadnego dowodu, nigdy, na żadnym zdjęciu, w żadnym spisie, w żadnym dokumencie nie mamy śladu, że Paderewski kiedykolwiek z tego instrumentu korzystał – powiedział profesor Adam Leszczyński – dyrektor Instytutu Myśli Politycznej imienia Gabriela Narutowicza.

Cała wypowiedź na temat fortepianu znajduje się na poniższym nagraniu wystąpień osób zabierających głos podczas wernisażu wystawy:

Wypowiedzi podczas wernisażu

Źródło nagrania: Kazimierz Netka

A jak wyglądają fałszerstwa w światowej gospodarce morskiej?

– Wystawa „Fake for real. Historia Fałszerstw i falsyfikatów” z punktu widzenia człowieka morza jest bardzo istotna, ponieważ handel morski to jest handel, który obejmuje około 70% towarów i około 80% artykułów, które przewożone są w kontenerach – powiedział prof. Marek Grzybowski – przewodniczący Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, prezes Bałtyckiego Klastra Morskiego mi Kosmicznego.

Fot. Kazimierz Netka.

– A więc z punktu widzenia transportu morskiego, handlu morskiego, współpracy gospodarczej międzynarodowej, która opiera się o handel morski bardzo ważne jest, żebyśmy funkcjonowali w świecie prawdy, a nie fałszywych informacji. Właśnie fałszywe informacje sprawiają, że często frachty rosną bardzo szybko. Poza tym różnego typu fałszywe informacje powodują, że podnoszone są stawki ubezpieczeniowe, a to podraża handel morski. Ale z drugiej strony mamy fałszowanie na morzu na przykład bandery czy armatora, czy mamy do czynienia z całą flotą zbiornikowców, która jest szarą flotą, a niektórzy mówią, że nawet czarną flotą, czyli to są zbiornikowce które zmieniają bandery, właściciela i przemycają towary. Często są to towary  sfałszowane czyli mieszana jest ropa rosyjska z inną ropą żeby sfałszować informacje o tym, skąd pochodzi ropa czy węgiel. W tym uczestniczą wszyscy handlowcy którzy żyją z fałszowania i towarów, marek i informacji, bo fałszuje się też informacje o ładunkach, o dostawcach i o odbiorcach. W tym uczestniczą także firmy, które funkcjonują już od dawna na rynku międzynarodowym i dobrze wiedzą na czym polega prawda i fałsz w handlu i transporcie morskim – podkreślił prof. Marek Grzybowski – przewodniczący Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, prezes Bałtyckiego Klastra Morskiego i Kosmicznego.

Hitleryzm jako narzędzie pomorskich nacjonalistów

Jeszcze jedno na zakończenie: podczas wypowiedzi uczestników wernisażu można było usłyszeć zarzuty stawiane mediom społecznościowym. Z naszego rozeznania wynika, ze nawet media rządowe, państwowe, publiczne, są zmuszane do wprowadzania w błąd. Na przykład do sugerowania telewidzom, radiosłuchaczom, że w województwie pomorskim istnieje tylko jedna społeczność i region: Kaszuby. Inne zaś regiony, grupy etniczne, kulturowe, narodowościowe, jeśli istnieją w województwie pomorskim, to mało się liczą… To taka współczesna metoda wymazywania niektórych ludzi oraz ich dokonań z pamięci, z historii. O te współczesne metody dezinformowania warto wy uzupełnić tę światową wystawę pt. „Fake for real. Historia Fałszerstw i falsyfikatów”, pokazywaną w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Półprawdą jest też wystawa „Nasi chłopcy…” istniejąca w Muzeum Gdańska. Trzeba na niej umieścić pełny wykaz tych z Pomorza, którzy służyli w ss lub w wehrmachcie, a także dodać rejestr potomków tych, którzy byli na usługach hitlerowców. Nie wszyscy mieszkańcy województwa pomorskiego mają w swej historii współpracę z III Rzeszą i nie mają przodków w wehrmachcie; nie są więc takimi „chłopcami” jakich pokazuje wspomniana ekspozycja w Muzeum Gdańska. „Nasi chłopcy…” to też historia fałszerstw i falsyfikatów – takie można odnieść wrażenie, bo krzywdzi około dwóch milionów mieszkańców województwa, sugerując, że oni też mają przodków popierających III Rzeszę. Dlatego pokazan9ie wspomnianych rejestrów (przodków z ss i wehrmachtu oraz potomków tych przodków) są wręcz niezbędne.

Kazimierz Netka

Proszę, czytaj również na portalu: Pulsarowy.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *