Na zdjęciu: Kaplica Królewska w Gdańsku. Jej budowę wsparł król Jan III Sobieski, który przez wiele lat był też starostą w Gniewie, na Kociewiu. Fot. Kazimierz Netka.
Oddał w obce ręce miasto liczące blisko pół miliona mieszkańców.
Czy prezydent Gdańska był zastraszany? Sprawa ta jest do wyjaśnienia przez instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo naszego kraju, gdyż zagrożone mogą być różne instytucje, gospodarka, kultura Polski, w tym Pomorza.
Przychodzą faszyści kaszubscy do prezydenta Gdańska i mówią:
– Dawaj pan miasto!
– Weźcie je sobie – rzekł szef grodu Neptuna.
Oczywiście, rozmowa przebiegała ciut inaczej, ale swój plan faszyści zrealizowali. Prezydent oddał im miasto z ludem. Nie było stosownej uchwały Rady Miasta Gdańska. Nie przeprowadzono referendum śród mieszkańców, z pytaniem, czy życzą sobie mieszkać u kogoś innego niż u siebie. Było to takie przejęcie przez faszystów władania tysiącletnim miastem, zbudowanym przez obywateli z różnych stron Europy. Faszyści postawili swe symbole na granicy Gdańska, co miało przypieczętować przejęcie terytorium. To typowe działanie z czasów NSDAP.
Jednak, owe wydarzenia nie są z okresu istnienia NSDAP, z 1939 roku. To wszystko działo się 70 lat później, bo w 2009 roku.
Jak to się stało, że prezydent Gdańska został zmuszony do podjęcia takiej decyzji? Czy był zastraszany, szantażowany? Czy zgodził się dobrowolnie? Czy przyjął jakieś obietnice poparcia politycznego? Mało prawdopodobne, bo NSDAP już nie ma. W czyim więc imieniu, z czyjego upoważnienia działali faszyści kaszubscy?
W każdym razie, miasto liczące niemal pół miliona mieszkańców, prezydent Gdańska oddał w ręce dziwnych osób. Czy przez chwilę miał zaćmienie umysłu? Żeby tak postanowić, to trzeba mieć lufę pistoletu przystawioną do skroni. Czy więc w 2009 roku na prezydenta Gdańska wywierano jakąś presję? Na to pytanie powinni znaleźć odpowiedź inni. Na przykład instytucje specjalne, odpowiedzialne za bezpieczeństwo naszego kraju.
Jest ZKP. Ono powinno zareagować na takie zachowania. Jeśli jakieś wystąpienia ZKP w związku z owym przejmowaniem Gdańska były, to trzeba owo zjawisko również ocenić.
Jeśli faszyści kaszubscy potrafili zmusić prezydenta Gdańska do oddania miasta, to równie dobrze mogą destrukcyjnie oddziaływać na inne dziedziny życia regionu i kraju. Na przykład wpływać na publiczną telewizję, wpływać na publiczne radio, na samorządy, na kulturę kraju i regionu, na gospodarkę kraju i regionu, na obronność, na promocję, na sprawy kadrowe w różnych instytucjach i organizacjach.
Dlaczego teraz o incydencie granicznym z 2009 roku, przypominamy? Oto bowiem, jakby tego nastąpił ciąg dalszy. Znowu mamy do czynienia z nieposzanowaniem praw mieszkańców województwa pomorskiego i to w sprawie bardzo ważnej dla naszej historii. W gremium komitetu samorządowych obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, zasiada przedstawiciel tylko jednej organizacji mieszkańców województwa pomorskiego, a mianowicie organizacji Kaszubów, czyli Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie (ZKP). Żadna z innych społeczności, które są mniej liczne od kaszubskiej, nie miała na tej inauguracji w prezydium swej oficjalnej reprezentacji. Zapomniano o oficjalnych przedstawicielach organizacji na przykład Kresowian, Żuławian, Powiślan, Kociewiaków, Borowiaków, Słowińców, Tatarów, Żydów, Arabów, Ukraińców i wielu innych.
Takie zlekceważenie społeczności pomorskich jest co najmniej dziwne. Prawa do równoprawnego udziału w samorządowych obchodach 100-lecia Niepodległości Polski, nie dano bowiem około 2 000 000 (dwom milionom) Pomorzan.
Czyżby teraz chodziło o przejęcie przez faszystów kaszubskich nie tylko Gdańska, ale całego województwa? I o zawładnięcie przez nich historią regionu i Polski? Na szczęście, faszystów kaszubskich jest niewielu; najwyżej około 10; no może ciut więcej…
Inaugurację samorządowych obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości zorganizowali marszałek województwa pomorskiego i prezydent Gdańska.
Kazimierz Netka