Fot. Krzysztof Antoń.
Co pewien czas prasa, zwłaszcza czasopisma prowadzące kronikę kryminalną, ale i inne media też, podają, że zatrzymano kolejnego przestępcę podejrzanego o dokonanie gwałtu. Zazwyczaj informuje się o tych, którzy dokonali czynu karalnego w sposób szczególnie bulwersujący tak zwaną opinię publiczną.
Kilka miesięcy temu temat pod tytułem „zgwałcenie” pojawił się w sejmie. Grupa posłów z Suwerennej Polski optowała za ściganiem owego przestępstwa z urzędu, zmieniając jego kategorię na zbrodnię i podwyższając wymiar kary za dokonanie, zwłaszcza w sposób bardzo brutalny, gwałtu. Na mówieniu się skończyło, bo nic z tego nie wynikło. Problem pojawił się ponownie całkiem niedawno. Organizacje kobiece razem z Amnesty International rozpoczęły kampanię, by tej zbrodni, bo w myśl definicji prawnej jest to zbrodnia, należy się przyjrzeć i zmienić związaną z nią kodyfikację.
Przypadki zgwałcenia nie należą w kraju do częstych – od szeregu lat liczba ta oscyluje wokół 2 tysięcy – lecz ze względu na swój charakter\ zawsze wzbudzają publiczne zainteresowanie i dezaprobatę. Te dwa tysiące to liczba zgłoszonych zdarzeń. Z drugiej strony niektórzy znawcy zagadnienia mówią, że to tylko 10, a nawet 5 procent faktycznie dokonanych przestępstw. W ocenie Polaków, w rankingu 46 kontrowersyjnych – by użyć takiego eufemizmu – ludzkich zachowań gwałt zajmuje 4 pozycję wśród najbardziej potępianych, bowiem jednoznaczny sprzeciw wypowiedziało mu 72,4 procent ankietowanych.
„Zgwałcenie jest zaprzeczeniem moralności seksualnej, gdyż nie towarzyszy mu uczucie. Jest formą zmuszenia drugiego człowieka do określonego się zachowania, pozbawieniem swobody do dysponowania swoim ciałem. Narusza cześć niewieścią, jest pohańbieniem i podeptaniem ludzkiej godności”. Taka ocena wypowiedziana przez znanego polskiego seksuologa prof. Kazimierza Imielińskiego odnosi się tylko do tego aspektu przestępstwa zgwałcenia określonego w art. 197 §1 kk słowem „przemoc” (kara od roku do 10 lat).I o takich motywach mówi się najczęściej, pomijając często inne znamiona wyczerpujące zakaz zawarowany we wspomnianym artykule – „groźba bezprawna” i „podstęp”.
Do tego pierwszego czynu dochodzi wtedy, gdy sprawca wymusza na pokrzywdzonej stosunek seksualny lub jego namiastkę, strasząc ją, że zrobi jej krzywdę, jej rodzinie, opublikuje kompromitujące ją materiały… Podstęp – tu jest chyba zapis jasny. Zaproszenie na romantyczny spacer, do domu w celu posłuchania muzyki, obiecanie „nagrody”, małżeństwa, a potem… I jeszcze jedno, co określa znamiona tej kategorii czynu zabronionego – choćby podanie tabletki gwałtu czyli GHB (kwas gamma-hydroksymasłowy). To też jest surowo karane. Tak jak akt seksualny z osobą zamroczoną alkoholem, nieprzytomną czy z innych powodów pozbawioną świadomości.
Wracając do nowej definicji gwałtu. Kilka miesięcy temu przez sejm przewinęła się dyskusja, by do zapisu, kiedy można mówić o zgwałceniu dodać, że dochodzi do niego również wtedy, kiedy kobieta nie wyraża zgody na kontakt cielesny. Bo ten anachroniczny, do tej pory obowiązujący zapis, pochodzi jeszcze z czasów przedwojennych.
W kilku zachodnich opracowaniach na ten temat podnosi się jeszcze inne motywy działań gwałcicieli. Mogą występować u nich chęci poniżenia drugiej osoby poprzez obnażanie, oglądanie, dotykanie tych elementów anatomicznych, które zazwyczaj są niedostępne dla wzroku osób postronnych. To także podlega penalizacji w myśl artykułu 197 § 2 kk i jest zagrożone karą od 3 miesięcy do lat 5. Kontakt płciowy następuje niejako przy okazji. Ma być w jakaś analogia z przesłankami, jakimi kierują się amatorzy oglądania tancerek go-go, które mogłyby stanowić szczególna formę prewencji; rozładowując napięcie i zaspokajając pewne skłonności – miałyby przeciwdziałać gwałtom.
Jeśli będzie się dalej w tym kontekście rozpatrywać działania gwałcicieli, to dojdzie tu jeszcze jeden czynnik – zaspokojenie popędu natychmiast i za wszelką cenę. Może w związku z tym pojawić się pytanie: czy erotyzacja życia, ogólna dostępność prasy o szczególnym image, filmów, zjawisk obyczajowych (sex shopy i agencje towarzyskie), mogących stymulować sferę seksualną człowieka ma wpływ na takie, karalne przecież, zachowanie? Z wielokierunkowych badań wynika, że jest akurat odwrotnie. Wszystko to pośrednio rozładowuje napięcie seksualne (niestety nie u wszystkich) i wpływa na… zmniejszenie liczby gwałtów. Na przykład w Danii z chwilą wprowadzenia do swobodnego obiegu pornografii, co nastąpiło pod koniec lat 60. ubiegłego wieku, liczba przestępstw o podłożu seksualnym zmniejszyła się znacznie, w tym liczba gwałtów zmalała o połowę. U naszego wschodniego sąsiada, kiedy zezwolono na więcej „ciała” (nie „mięsa”) w prasie, a było to w roku 1985, zanotowano o 25 procent mniej „nasiłowań”. W Polsce większa swoboda w prezentowaniu nagości nie spowodowała progresji wspomnianych przestępstw, a nawet – relatywnie – ich liczba uległa zmniejszeniu.
W coraz liczniejszych publikacjach na ten temat dają się zauważyć tezy, że czynnik seksualny, jako jedyny motyw zgwałceń, zaczyna być wątpliwy. Wielu naukowców twierdzi, że siłą napędowa jest tu agresja. Zakłada się, że podczas aktu płciowego, gdy partnerka stawia opór, mężczyzna zaspokaja nie tylko swoje pragnienia seksualne, ale także antyfeministyczne! Gwałt bywa dokonywany nie tylko w następstwie wybujałego popędu, ale także jako przejaw nienawiści do kobiet, będący kompensacją za doznane z ich powodu, czasem urojone, krzywdy i upokorzenia.
Jeden z notorycznych gwałcicieli i morderca, ”Skorpion”, działający lat temu -naście na terenie Pomorza, wyjeżdżał na swoiste „polowania na kobiety” wówczas, gdy pokłócił się z żoną. Inny miał uraz do płci przeciwnej w następstwie metod wychowawczych stosowanych przez matkę i babkę. Kolejny odznaczał się widoczną ułomnością, która dyskwalifikowała go w oczach kobiet jako partnera. Będąc przez nie odtrącany, realizował swoje erotyczne pragnienia w sposób spaczony, mszcząc się – wg niego – tym samym za doznane krzywdy od innych przedstawicielek płci pięknej. Pewien szczególnie niebezpieczny gwałciciel i zabójca stał się przestępcą seksualnym, gdy odkrył, że jest zdradzany przez narzeczoną, która nie godziła się na współżycie z nim, motywując to zasadami religijnymi i normami etycznymi, zaś czyniła to z innym mężczyzną. I oby takich przypadków było jak najmniej.
Krzysztof Antoń
Proszę, czytaj również na portalu: Pulsarowy.pl