Kociewiacy i Gdańszczanin wyruszają do miejsca, w którym zamordowano polskich zakonników
Od Bałtyku do Ekwadoru i Pacyfiku
Jakiś czas temu mój kolega Janusz, z którym znamy się od czasów studenckich na gdańskiej AWFiS, podzielił się ze mną pomysłem, aby wybrać się w podróż życia do Ameryki Południowej. Ponieważ w przeszłości razem uczestniczyliśmy w różnych eskapadach, to postanowiłem przystać na jego propozycję. Zastanawialiśmy się nad tym, jaki kraj wchodziłby w rachubę. Kolumbia, Peru, czy Wenezuela? Wszystkie te wymienione kraje owszem są ciekawe, ale niebezpieczne chociażby z powodu nielegalnego obrotu narkotykami. A w to nie chcielibyśmy się w żaden sposób wplątać.
W końcu wybór padł na niewielki andyjski kraj charakteryzujący się niesamowitą bioróżnorodnością, bogatą kulturą, kolonialną architekturą, no i przyjaznym wielokulturowym społeczeństwem. W tym przypadku chodzi o Ekwador.
Nasz plan nabrał realnych kształtów, bowiem wyprawa rozpoczyna się w połowie lutego 2016 roku. Do naszego towarzystwa zaprosiliśmy Andrzeja Lamparskiego, kolegę i sąsiada Janusza, miłośnika przyrody, który z wykształcenia jest chemikiem, absolwentem UMK w Toruniu.
Z półrocznym wyprzedzeniem mamy już zarezerwowane i wykupione w obie strony bilety lotnicze. Wylatujemy z Warszawy przez Amsterdam do Quito, stolicy Ekwadoru. W nim mamy też już na kilka dni zarezerwowany hotel.
Celem wyprawy jest zapoznanie się z bioróżnorodnością tego andyjskiego kraju, z jego zróżnicowaniem geograficznym, wielokulturowością, różnorodnością etniczną, historią itp. Ma to być również przygoda, ponieważ kraj ten będziemy przemierzać w formie turystyki aktywnej, po części również ekstremalnej. Zamierzamy także dotrzeć do nielicznej tam Polonii, by dowiedzieć się, jak żyją i radzą sobie nasi Rodacy w Ekwadorze, tak odmiennym pod każdym względem od naszego kraju.
Na zdjęciu: Niewielki andyjski kraj charakteryzujący się kolonialną architekturą. Fot. Maurizio Costanzo.
Po wylądowaniu w Quito planowaliśmy spotkać się z konsulem honorowym Tomaszem Morawskim, władającym kilkoma językami (hiszpańskim, angielskim, francuskim, rosyjskim). Na jego adres e-mailowy, który pobraliśmy ze strony internetowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych wysłaliśmy informacje o naszej wyprawie i chęci spotkania na miejscu. Po dwóch dniach przyszła zwrotna odpowiedź, że adres ten jest już nieczynny.
Szukając w wyszukiwarce internetowej innego namiaru, trafiliśmy na nekrolog konsula, który niestety zmarł pod koniec 2015 roku. Życiorys konsula to doskonały scenariusz na film fabularny. Człowieka urodzonego w 1950 roku w wiosce Niebieszczany koło Sanoka, przewodnika po dżungli i konsula wydostającego Polaków z ekwadorskich więzień za próby przemytu narkotyków i szybki zarobek.
Gdańscy franciszkanie zapoczątkowali swoją obecność w Ekwadorze w 1995 roku. Fot. Maurizio Costanzo.
Na szczęście znaleźliśmy informację o miejscowości Santo Domingo de los Colorados, gdzie gdańscy franciszkanie zapoczątkowali swoją obecność w Ekwadorze. W 1995 roku przybył tu pierwszy misjonarz, o. Mirosław Karczewski. Był on przełożonym domu, ale 6 grudnia 2010 roku został zamordowany w klasztorze
We wrześniu 1999 roku rozpoczęto budowę kościoła, a w styczniu 2000 roku przystąpiono do budowy klasztoru. Dzięki wsparciu wielu ludzi dobrej woli, w tym także braci franciszkanów z kustodii w Kanadzie, prace postępowały w dobrym tempie. Warto wspomnieć, że 30 listopada 2003 roku, generał zakonu o. Joachim Giermek, w obecności prowincjała o. Jerzego Norela, kustosza kanadyjskiego o. Wacława Sokołowskiego oraz biskupa Wilsona Moncayo Jalila z Santo Domingo, dokonał poświęcenia klasztoru.
Na zdjęciu: Przy parafii św. Franciszka z Asyżu, franciszkanie Prowincji Gdańskiej obecni są od 1999 roku. Fot. David Amster.
Natomiast w Shushufindi przy parafii św. Franciszka z Asyżu, franciszkanie Prowincji Gdańskiej obecni są od 1 sierpnia 1999 roku. Jest to placówka typowo misyjna. Misjonarze mają pod opieką ponad dziesięć stacji i kaplic dojazdowych, niektóre w bardzo trudno dostępnych miejscach. Przełożonym jest o. Michał Paga, do którego też zamierzamy dotrzeć.
Budynek konwentu wybudowany został w stylu kolonialnym przed 65 laty przez kapucynów, którzy opuścili go w 1998 roku, przekazując biskupowi.
Biskup Tulcan zaprosił franciszkanów z polskiej Prowincji św. Maksymiliana Kolbego, przekazując im klasztor i przyległy kościół. Dwuskrzydłowy budynek wymagał poważnego remontu. Pracę w kościele rektorskim pw. św. Ojca Franciszka, franciszkanie podjęli 23 lipca 1999 roku. Klasztor został kanonicznie erygowany 29 listopada 2003 roku w uroczystość Wszystkich Świętych Zakonu Franciszkańskiego. Przy klasztorze istnieje postulat, do którego przyjmowani są kandydaci do Zakonu.
W planach mamy również dotarcie do miasta Tulcán, stolicy Prowincji Carchi, które liczy około 86 tysięcy mieszkańców. Na wysokości 3 tys. m. n.p.m. znajduje się klasztor, będący najwyżej na świecie położonym klasztorem franciszkańskim. Gwardianem jest w nim Polak o. Mirosław Dubiela.
Na zdjęciu: Malownicze góry w Ekwadorze Fot. Daren Kandasamy.
Po zejściu z malowniczych gór, również zamierzamy przemieszczać się wzdłuż zachodniego wybrzeża Pacyfiku (Costa), które słynie z przepięknych, niemal że dziewiczych plaż i namorzynowych lasów. Przy odrobinie szczęścia będzie można oglądać humbaki i sporej wielkości oceaniczne żółwie. Będąc w Ekwadorze nie sposób ominąć przepiękne Andy (Sierra) oraz największe aktywne wulkany tego kontynentu.
Na zdjęciu: Stara kolejka stanowiąca atrakcję turystyczną. Fot. David Brossard.
Sporą atrakcją będzie z pewnością podróż wzdłuż grzbietu tych gór starą kolejką pamiętającą czasy naszego słynnego rodaka inżyniera i podróżnika Bronisława Malinowskiego, Kraina Oriente, to początek dorzecza Amazonki i słynnej dżungli amazońskiej wraz z jej mieszkańcami Indianami, którą nie sposób nie zobaczyć.
Oczywiście obowiązkowo należy zwiedzić, przynajmniej dwa tak wspaniałe miasta, jak. stolicę Ekwadoru Quito i Cuencę (na powyższym zdjęciu). Cuenca często nazywana jest „stolicą kulturalną Ekwadoru” lub „Atenami Ekwadoru”. Stanowi kolebkę literatury, malarstwa, poezji, także miejsce międzynarodowych wydarzeń kulturalnych i artystycznych. Z pewnością zobaczymy tu dobrze zachowaną, niemal nie naruszoną architekturę pokolonialną. Te dwa miasta wpisane są do księgi światowego dziedzictwa UNESCO
Nasz pobyt w Ekwadorze zaplanowaliśmy na 1,5 miesiąca. Fot. Maurizio Costanzo
Podczas półtoramiesięcznego pobytu w Ekwadorze zamierzamy również promować nasz kraj, region, a w szczególności nasze miasto Gdańsk. Jego Wydział Promocji Urzędu Miasta przekazał nam trzy jednakowe koszulki z wytłoczonymi na plecach dwoma lwami rozdzielonymi krzyżami i koroną. Mamy też duże czerwone flagi z naszym herbem, kilka bursztynowych wisiorków w kształcie serduszek oraz kilkadziesiąt długopisów z napisem Jestem z Gdańska.
Wszystko co zobaczymy, usłyszymy będziemy dokumentować, by w trakcie – jak nam się uda – a na pewno po powrocie pod koniec marca 2016 roku, zainteresowanym mieszkańcom nie tylko naszego miasta przedstawić nasze dokonania i wrażenia z wyprawy.
Istotnym jest również doświadczanie organizacyjne i logistyczne trzech członków tej wyprawy, bowiem przed kilku laty dwaj niżej podpisani brali udział w grupowej wyprawie jachtem po Bałtyku wokół Bornholmu wraz ze zwiedzaniem tej duńskiej wyspy na rowerze. Przejechali oni również rowerem znaczną część Szwecji. Kociewiak Janusz Nowak w 2008 roku organizował, także z sukcesem, trzyosobową wyprawę w Alpy z wejściem na Mt. Blanc. Z kolei Andrzej Lamparski uczestniczył w grupowej wyprawie do Indii.
Na zdjęciu: Małgorzata Tusk, autorka książki o swoim małżeństwie pt. “Między nami”, też była w Ekwadorze. Fot. Włodzimierz Amerski.
Wierzymy w to, że nam się uda ta wyprawa. Tym bardziej – bo jak się dowiadujemy – gdy były premier RP, a obecnie przewodniczący Rady Europejskiej – Donald Tusk jest mocno zajęty, to jego żona Małgorzata podróżuje po świecie wraz z koleżankami. Parę lat temu prawie miesiąc spędziła w Boliwii, Peru i właśnie w Ekwadorze. Podróżuje w „dziki sposób”, tylko z bagażem podręcznym. Bo jak twierdzi autorka książki o swoim małżeństwie pt. “Między nami”, jako kobieta jest prawdziwą mistrzynią pakowania. A świat jest tak ciekawy, że warto go zwiedzać.
Włodzimierz Amerski i Janusz Nowak