Źródło ilustracji Główny Urząd Statystyczny.
Liczba poszkodowanych w wypadkach w miejscach pracy znowu wzrasta. Narażeni są nie tylko zatrudnieni, ale również inne osoby, np. klienci
Ciemno, ślisko, zimno. Około godziny 21 widać było, że jeszcze wiele osób zdąża po zakupy w jednym z hipermarketów międzynarodowej branży. Wchodzący do sklepu, słyszą zgrzyt ciętego metalu. Wewnątrz widzą mężczyzn montujących jakieś stoisko, przy użyciu elektronarzędzi. Miejsce ich pracy nie jest odpowiednio zabezpieczone ani nie zostało prawidłowo oznakowane, odseparowane od przestrzeni sklepowej, w której cały czas przebywali kupujący. Najbardziej narażeni zostali wynoszący torby z zakupami, jedyną drogą: obok miejsca cięcia metalu. Nie kierowano ludzi do zapasowego wyjścia.
Z miejsca budowy dochodzą wulgarne słowa. Ludzie boją się interweniować.
– To słychać – rozlega się damski głos pani kasjerki, po jednej z wulgarnych wypowiedzi montujących metalowy stelaż.
… To nie jest fragment projektu scenariusza do filmu o podstawowym lekceważeniu przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy w miejscu budowy. To opis rzeczywistości.
Oto ciąg dalszy:
Około 10-letni chłopak, dźwigając ciężkie zakupy, by dotrzeć od kasy do wyjścia ze sklepu, musi przedostać się obok posługujących się narzędziami do cięcia metalu. Gdy jest w rejonie robót, zostaje uderzony w głowę. Widać krew.
Jedna z pań, które przyszły po zakupy, pyta o numer telefonu do pogotowia ratunkowego. Udaje się jej dodzwonić. Osoba przyjmująca zgłoszenie szczegółowo wypytuje o stan rannego. Tymczasem, dzieciak wije się z bólu. Stanowisko robót jest sprzątane. Można odnieść wrażenie, że ktoś zaciera ślady. Po około 5 minutach pojawia się ochroniarz. Usiłuje skłonić świadków zdarzenia do wyjścia ze sklepu.
– Dlaczego tutaj pana nie było? – pyta jeden z kupujących. – Co pan robił?
Ochroniarz odpowiada, że przebywał przy ekranach kamer, przy monitoringu. I dalej usiłuje zmusić ludzi – świadków zdarzenia do wyjścia. Minęło około 10 minut, od chwili wypadku. Chłopak cierpi. Członkowie rodziny i inne osoby, które przyszły po zakupy, pocieszają rannego, udzielają mu pomocy. Nie mogą doczekać się pogotowia ratunkowego, policji. Tymczasem, znikają niektóre ślady w miejscu montażu metalowej konstrukcji…
Czy to był jeden z nielicznych przykładów lekceważenia bezpieczeństwa pracowników i klientów, osób postronnych, przechodzących obok?
Ile nieszczęść wydarza się codziennie, w miesiącu, w ciągu roku? Zbadał to Główny Urząd Statystyczny (GUS). Informacje na ten temat przekazała nam Agnieszka Sągolewska z Urzędu Statystycznego w Gdańsku:
Wypadki przy pracy w 2023 r. – dane wstępne
Źródło: Główny Urząd Statystyczny.
Skąd się biorą takie wypadki jak ten z międzynarodowej sieci hipermarketów? Oczywiście, nieszczęśliwe zdarzenia były, są i będą. To zranienie dziecka w międzynarodowym hipermarkecie było następstwem lekceważenia konieczności przestrzegania podstawowych zasad bezpieczeństwa. To również dowód, że wielu z tych, którzy powinni zadbać o ochronę ludzi, lekceważy swe obowiązki, czuje się bezkarnymi, zwleka z zawiadomieniami odpowiednich instytucji o wypadku, nie słucha Państwowej Inspekcji Pracy. Tak być nie powinno.
Państwową Inspekcję Pracy trzeba wzmocnić. Takie są nasze spostrzeżenia. Jak bowiem wynika ze zdarzenia w hipermarkecie, nie wszystkie sieci przedsiębiorstw, nawet te międzynarodowe, mają wypracowane metody skutecznego reagowania i postępowania takiego, by narażeń na niebezpieczeństwo było jak najmniej. Niektóre firmy potrzebują więcej edukacji z zakresu bhp. Być może niektóre wieczorami wolą ryzykować, bo nie chcą ponosić kosztów zabezpieczania ludzi przed zranieniami.
Kazimierz Netka
Proszę, czytaj również na portalu: Pulsarowy.pl