
Fot. Kazimierz Netka.
Na Westerplatte Niemcy zamordowali około 100 cywilów, a znane są nazwiska zaledwie 7 z nich
Ziemia jest najlepszym miejscem do przetrwania zabytków – mówią niektórzy archeolodzy. Czyli, jeśli nie ma żadnej potrzeby. naukowej czy ratowniczej, a także gospodarczej na przykład, to lepiej nie ruszać tego, co jest w piasku, bagnie czy w glinie, a nawet pod wodą.
Fot. Kazimierz Netka.
Po ponad 80 latach na Westerplatte (Pole Bitwy na Żuławach Gdańskich – Mierzei Wiślanej) dokonano niezwykle ważnego odkrycia: archeolodzy z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku odnaleźli szczątki cywilów, którzy w czasie wojny zostali zamordowani przez hitlerowców, podczas obozowych prac na tym półwyspie. Ocenia się, że zabito tam około setki cywilów, Udało się zidentyfikować zaledwie siedmiu z nich. Szczegóły od 1 września 2025 roku, pokazuje wystawa pt. „Ziemia nie gubi. Jeńcy cywilni na Westerplatte (1939 – 1941)“, otwarta w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku
Fot. Kazimierz Netka.
Mieliśmy przyjemność uczestniczyć w wernisażu tej wystawy. Uroczystość prowadziła Aleksandra Trawińska – rzecznik prasowy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. W zagadnienia, tematy poruszane na wystawie, wprowadził uczestników krótki film.
– Spotkanie w 86. rocznicę wybuchu II wojny światowej przypomina o jednym z mniej znanych ale niezwykle bolesnych rozdziałów historii Westerplatte, właśnie polskich jeńców cywilnych – powiedziała na wstępie red. Aleksandra Trawińska:
Fot. Kazimierz Netka.
– Jest mi niezmiernie milo przywitać państwa dzisiaj. Dziękujemy, że postanowiliście tutaj przyjść w tę rocznicę, na wernisaż tej wystawy. W szczególności chciałabym powitać komandora Romana Rakowskiego, żołnierza Armii Krajowej, Kawalera Orderu Wirtuti Militari; majora Piotra Trzcińskiego – dyrektora Aresztu Śledczego w Gdańsku; majora Marka Stubę – rzecznika prasowego dyrektora Aresztu Śledczego w Gdańsku; panią Hannę Śliwę-Wielesiuk – prezes stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Gdańsku; panią Zofię Iwańską, reprezentującą Związek Sybiraków; Rodziny Westerplatczyków; panią Jadwigę Basińską – przedstawicielkę Światowego Związku Armii Krajowej Środowisko Pomorskie Gdańsk; panią Irenę Dobrowolską-Żyłok – przedstawicielkę Związku Inwalidów Wojennych Rzeczypospolitej Polskiej Oddział Gdański; pana Ryszarda Dombrowskiego – dyrektora Zespołu Szkół Morskich imienia Bohaterskich Obrońców Westerplatte; przedstawicieli instytucji i organizacji społecznych, stowarzyszeń kombatanckich i przyjaciół Muzeum.
Są z nami dzisiaj i opowiedzą o nowej wystawie dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku profesor Rafał Wnuk, a wraz z nim zespół archeologów i kuratorzy, bez których nie powstałaby tak wyjątkowa wystawa – podkreśliła red. Aleksandra Trawińska. I dodała:
Proszę o zabranie głosu pana komandora Romana Rakowskiego.
– Witam szanownych gości na dzisiejszym spotkaniu. Mam nadzieję, dla nas bardzo cennym i po prostu świętym. Pracowałem w Marynarce Wojennej, w Sztabie Głównym. Gdy zaczęła się naprawa budynku na ulicy Waszyngtona w Gdyni, przenieśli mnie do Nowego Portu by tam zakotwiczyć na okres remontu biura, w którym pracowałem. Szefem Szkoły Specjalistów Morskich Marynarki Wojennej w Nowym Porcie, komendantem był Franciszek Dąbrowski – wspominał pan komandor Roman Rakowski:
Fot. Kazimierz Netka.
– Franciszek Dąbrowski był wybitnym oficerem Marynarki Wojennej, W dużej skali udzielał się społecznie. Potem przeniesiony został na teren Ustki.
Chcę powiedzieć jeszcze raz, że był oficerem wysokiej klasy, szanowanym, lubianym nie tylko przez przełożonych ale też przez podwładnych, a przede wszystkim przez młodszych. Szanowaliśmy i ceniliśmy go w kadrze oficerskiej. Po pewnym okresie pracy w Ustce został wyrzucony z Marynarki Wojennej.
Z nim spędziłem dużo czasu na zwiedzaniu Westerplatte. Powiedział: Romek, to jest święta ziemia. Musisz o tym wiedzieć. Jeśli mnie zabraknie, to pamiętaj, że szacunek dla tej ziemi, dla ziemi tej, która pogrzebała naszych żołnierzy w trakcie działań wojennych, że trzeba ją uczcić pamięcią i o tym mówić głośno.
Był w Krakowie, bez pracy. Sprzedawał laczki w Krakowie. Kiedy zobaczyłem, że jakiś znajomy stoi z laczkami, przyjrzałem się bliżej i mówię: Panie komandorze…
– Romek, co ty tu robisz?
– A co komandor tu robi?
– Widzisz ja mam na gazetach ułożone laczki, sprzedaję. To jest moja praca.
Postarałem się, mając znajomości w Krakowie jako Krakus, pracę dla niego w księgarni, a przede wszystkim podjąłem się prowadzenia spotkań, odczytów o Westerplatte. Kuba zbierał materiały dla mnie o Westerplatte. W 1946 roku pokazywał mi pola bitew, opowiadając o broni, o walce w tych 7 dniach. Ale to, co zawsze tkwiło w pamięci, co stało się dla mnie testamentem, to słowa, które do mnie skierował i prosił, abym mówił, gdy już go nie będzie, żebym mówił, że to jest ziemia święta.
Przez ten okres krótki kierowania Szkołą Specjalistów Morskich zachęcił masę ludzi, by szli na różne odczyty, spotkania, żeby ludzie nie dowiadywali się o Westerplatte nie z gazety, tylko osobiście żeby zobaczyli ślady po niedawnych walkach na Westerplatte. Ludzie, którzy mają informacje o Westerplatte, wiedzą jak zachować się w tym miejscu. Ta ziemia do Polski należy i jakikolwiek gest nie może być błędny.
Trudno mu było wyżyć. Żona i dziecko w Krakowie. Pozbawiony był mieszkania w Krakowie. Jeden pokój miał dla trzech osób. Często go odwiedzałem,
Przepraszam bardzo, że zapomniałem okularów na ten wyjazd dzisiejszy ale postaram się pracownikom przekazać szereg uwag i szereg pamięci o tym wspaniałym człowieku, a również szacunek i pamięć dla niego jest niezbędna – powiedział komandor Roman Rakowski.
– Teraz o kilka słów proszę pana profesora Rafała Wnuka – dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku – powiedziała prowadząca uroczystość, red. Aleksandra Trawińska.
– Szanowni państwo, nie będę mówił o wystawie. To jest rola kuratorów, Oni ją wykonali, oni się przygotowali, natomiast chciałbym, zwrócić uwagę na tytuł wystawy: „Jeńcy cywilni na Westerplatte (1939 – 1941)“. „Oni nas tu zatłuką“ – straszne słowa – mówił prof. Rafał Wnuk – dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku:
Fot. Kazimierz Netka.
– Proszę państwa, za chwilę zobaczą państwo wystawę o cywilach, o ludziach, którzy nie walczyli w mundurach, o ludziach, których winą było to, że byli polskimi obywatelami, częstokroć przedstawicielami elit…
Tak naprawdę nie wiemy, ilu obywateli II Rzeczypospolitej zginęło podczas II wojny światowej. Niektórzy podają liczbę 6 milionów, inni 5,5 miliona, ale jakbyśmy nie liczyli, to się okaże, że zdecydowanie ponad 90 procent ludzi, których Polska straciła w czasie II wojny światowej, to cywile. II wojna światowa to wojna głównie przeciwko cywilom – zaakcentował prof. Rafał Wnuk. – Również to miejsce kojarzące się nam wszystkim z walką zbrojną, z początkiem II wojny światowej, z mądrą, świetnie wykonaną obroną przez żołnierzy polskich, Składnicą. Również tam mamy – jak się okazuje, cywilny element, o czym dowiedzieliśmy się naocznie dzięki pracy archeologów Muzeum II Wojny Światowej, archeologów, którzy są jednocześnie kuratorami tej wystawy.
W moim głębokim przekonaniu ta wystawa wpisuje się w pewien specyficzny rys naszego muzeum. Ono zawsze opowiadało i w dalszym ciągu opowiada o wojnie z perspektywy szarego człowieka. Człowieka, który nieprzygotowany na wojnę, z tą wojną się musi zmierzyć, Jeżeli spojrzymy na wystawy czasowe, które ostatnio w naszym muzeum goszczą, one opowiadają właśnie o takiej niewojskowej perspektywie wojny i najczęściej o ofiarach.
Fot. Kazimierz Netka.
Całkiem niedawno nasi kuratorzy przygotowali wystawę Las, gdzie opowiadaliśmy – pozwolę sobie się dokreślić do tej grupy – o tym jak wygląda wojna z perspektywy natury, oczywiście, uwzględniając roślinność, ludzi w tym lesie, ale przyroda jako całość również jest ofiarą działań wojennych i była taką w czasie II wojny światowej.
Teraz można zobaczyć wystawę „Zwierzęta i ich ludzie na wojnie“ Okazuje się, że to zwierzęta bywają albo ofiarą przypadkową lub celową wojny, albo choć nie chcą – są wykorzystywane jako broń w czasie wojny. Robią to wbrew swej woli, rzecz jasna,
Tuż obok jest kolejna wystawa, co prawda nie przez nas przygotowana; gościmy ją, mianowicie o fejkach, o kłamstwach. Prawda jest pierwszą ofiarą wojny, a bez prawdy, bez oparcia o prawdę nie da się normalnie żyć. Wszechogarniające kłamstwo, postprawda, burzy relacje, przygotowuje wojnę lub jest po prostu efektem tego wszystkiego, co się dzisiaj nazywa wojną hybrydową. Pamiętajmy o tym i nie pozwólmy sobie ulegać temu, czym jest kłamstwo.
Dzisiaj przechodzimy do rzeczy niezwykle ważnej, do wystawy, która opowiada właśnie o cywilach, o tych, których kości znaleźli archeologowie na Półwyspie, Znaleźli kości. Jeśli się nie mylę, nie znamy imion i nazwisk tych ludzi, a każdy grób powinien mieć imię i nazwisko, na przykład na tabliczce. Mam nadzieję, że do tego też kiedyś dojdzie.
Fot. Kazimierz Netka.
Ja w przeciwieństwie do większości z państwa, wystawę tę już widziałem, jest oszczędna w środkach, godna, z pewnością respektująca to, co zwykło się określać „sacrum śmierci“. A to nie jest proste, kiedy się robi wystawę, opowiadającą o egzekucjach ludzi niewinnych, już na samym początku wojny rozstrzelanych.
Bardzo dziękuję autorom za to, że odważyli się zmierzyć z tym problemem, z tym tematem i zabrali nas w podróż w przeszłość, na którą chyba nikt z nas nie jest, nie był i nie będzie przygotowany. Teraz pozwolą państwo, że odczytam nazwiska osób, które przyczyniły się do powstania tej wystawy – powiedział prof. Rafał Wnuk i przedstawił twórców ekspozycji (wykaz autorów wystawy znajduje się w jej katalogu, dostępnym w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku).
Fot. Kazimierz Netka.
– Pozwólcie państwo, że symbolicznie autorom wystawy złożę podziękowania na ręce pani, która w sposób szczególny się przyczyniła do tego, żeby ta wystawa powstała: Pani Moniko, pani Monika Garas – powiedział prof. Rafał Wnuk, wręczając kwiaty.
– Szanowni państwo, drodzy goście, spotykamy się dzisiaj w Muzeum II Wojny Światowej na otwarciu wystawy: „Ziemia nie gubi. Jeńcy cywilni na Westerplatte (1939 – 1941)“, która przypomina jeden z mniej znanych, a niezwykle ważnych epizodów z historii Pomorza – mówiła Monika Garas – współodkrywczyni mogił polskich jeńców cywilnych na Westerplatte:
Fot. Kazimierz Netka.
– Wszyscy pamiętamy o Westerplatte, jako o miejscu heroicznej walki polskich żołnierzy, heroicznej obrony Półwyspu. Jednak po kapitulacji Wojskowej Składnicy Tranzytowej historia tego miejsca nie dobiegła końca, a Westerplatte niestety, stało się częścią systemu terroru. Niemcy utworzyli tutaj obóz dla polskich jeńców cywilnych, dla Polaków aresztowanych na terenie Pomorza już w pierwszych dniach wojny. Byli oni tutaj zmuszani do niewolniczej pracy, przeżywali upokorzenie, strach i cierpienie, a wielu z nich nigdy tego miejsca nie opuściło.
Na terenie Rzeszy i państw okupowanych Niemcy otworzyli około 12 000 obozów, filii obozów i komand pracy, przez które przeszło blisko 18 000 000 więźniów i jeńców wojennych. Tylko z jednego z obozów, z których początkowo wybierano więźniów do pracy na Westerplatte, przeszło około 9000 osób. Wiemy na pewno o 100 zamordowanych na terenie Półwyspu Westerplatte, a znamy nazwiska zaledwie 7 z nich.
Fot. Kazimierz Netka.
Jednak, proszę państwa, ziemia nie gubi. Przechowuje i przypomina, a zbrodni nie da się ukryć zupełnie. W ubiegłym roku ziemia Westerplatte przemówiła znowu. Odkryliśmy szczątki 4 ofiar, które miały pozostać w zapomnieniu. Wystawa, którą dzisiaj otwieramy, przywraca pamięć o ich losie i upomina się o tych, których nazwisk nie znamy, ale których ofiara jest częścią dramatu Polaków poddawanych represjom za czasów niemieckiej okupacji. Wystawa „Ziemia b nie gubi…“ jest hołdem dla ofiar i jest także przestrogą, że zbrodni nigdy nie da się ukryć. Prawda zawsze wyjdzie na jaw, a naszym obowiązkiem jest przechować ją dla przyszłych pokoleń – zaakcentowała w swym wprowadzeniu do oglądania wystawy, Monika Garas – współtwórczyni ekspozycji w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Fot. Kazimierz Netka.
Wystawa ukazuje kolejne zbrodnie dokonane przez hitlerowców. To jest bardzo ważne dla Europy, świata, dla Pomorza, dla Polski. Współcześnie można bowiem odnieść wrażenie, że w województwie pomorskim, naziści, nacjonaliści znowu rosną w siłę. Okazuje się, że nazizm, nacjonalizm to najprawdopodobniej przypadłości dziedziczne, które przechodzą z pokolenia na pokolenie i niektórzy współcześni naziści mają je we krwi i mogą przekazać następnym spadkobiercom. Efekt: zagrożony jest Gdańsk, odcięciem od Polski. Nie od razu, ale za lat kilkanaście, albo kilkadziesiąt. Nacjonaliści dążą bowiem do separacji od Polski, a bez Gdańska, z jego zasobami kulturowymi, biznesowymi, przemysłowymi, naukowymi, taka separacja się im nie opłaci. Wizerunkowo i majątkowo – takie dziwne mamy przeczucia.
To, co przedstawiane jest na ekspozycjach muzealnych, np. W Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, pozwala na zdobycie więcej wiedzy i daje możliwość innej oceny współczesnych, dziwnych wydarzeń; daje szansę na to, by zobaczyć więcej niż chcieliby niektórzy spadkobiercy nazistów w Pomorskiem.
Kazimierz Netka
Proszę, czytaj również na portalu: Pulsarowy.pl