MUNIMAP. Polska przygotowuje plan usuwania broni chemicznej z Bałtyku. W Sopocie, w Instytucie Oceanologii Polskiej Akademii Nauk trwa międzynarodowa konferencja, inaugurująca projekt MUNIMAP: Baltic Sea Munitions Remediation Roadmap. W projekt angażują się m.in. Marynarka Wojenna RP oraz Międzynarodowe Centrum Bezpieczeństwa Chemicznego

Fot. z zasobów IO PAN.

Usuwanie broni chemicznej z wód morskich powinno stać się polską specjalnością

Polska przygotowuje się do rozległej zabudowy Bałtyku farmami elektrowni wiatrowych. Zamiary te mogą być spowalniane, z powodów… militarnych. Przyczyną raczej nie będzie wojna, której się obawiamy, ale przeszkodą w realizacji planów inwestycyjnych może być to, co w Bałtyku pozostawiono zwłaszcza po II wojnie światowej. Chodzi zaś o broń chemiczną i konwencjonalną. Już nie raz natknęliśmy się np. na pozostałości iperytu, co skończyło się zachorowaniami, poparzeniami, także u dzieci, które przybyły na kolonie nad Bałtyk.

Broń chemiczna wyrzucona do Bałtyku, może utrudnić działania nie tylko Polsce, ale wszystkim krajom, zagospodarowującym Bałtyk. Dlatego, wspólnymi siłami nadbałtyckie państwa starają się znaleźć sposoby neutralizacji niebezpiecznych militarnych pozostałości, ich unieszkodliwiania. Liderem w tym zakresie na arenie międzynarodowej jest Instytut Oceanologii Polskiej Akademii Nauk (IO PAN).

Fot. Kazimierz Netka.

O tym, co już zrobiono, jakie są zamierzenia, mówiono w środę, 21 lutego 2024 roku, podczas konferencji MUNIMAP: Baltic Sea Munitions Remediation Roadmap – kick-off meeting. Przeszłość oraz zamierzania na najbliższe lata zaprezentowali m.in. prof. Jacek Bełdowski z IO PAN – koordynator projektu MUNIMAP – Baltic Sea Munitions Remediation Roadmap, realizowanego w ramach Interreg Baltic Sea Region Programme do roku 2027; Krzysztof Paturej – prezes Międzynarodowego Centrum Bezpieczeństwa Chemicznego w Polsce (ICCSS); kmdr dr hab. Bartłomiej Pączek z Akademii Marynarki Wojennej; dr Agnieszka Jędruch – adiunkt w Instytucie Oceanologii Polskiej Akademii Nauk; prof. Marek Grzybowski – prezes Bałtyckiego Klastra Morskiego i Kosmicznego, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Nautologicznego.

Nie ma to chwilowo bezpośredniego wpływu na konsumentów

– Witam na spotkaniu otwierającym projekt mapy drogowej remediacji amunicji w Morzu Bałtyckim – powiedział podczas konferencji prof. Jacek Bełdowski z IO PAN – koordynator projektu MUNIMAP – Baltic Sea Munitions Remediation Roadmap.

Fot. Kazimierz Netka.

Pełna nazwa brzmi „W stronę mapy remediacji amunicji w Morzu Bałtyckim” i zamierzamy w tym projekcie podsumować kilka projektów, które miały miejsce na Bałtyku i dotyczyły broni chemicznej i amunicji konwencjonalnej, projektów, które toczyły się od 2011 roku. Były to projekty Chemsea moduł Daimon i Daimon 2. W trakcie tych projektów udało się udowodnić, że zalegająca na Bałtyku amunicja najpierw chemiczna, a później konwencjonalna ma negatywny wpływ na środowisko, w którym spoczywa i na powierzchnię osadów; substancje które się z niej uwalniają mogą trafiać do ekosystemu i powodować zarówno choroby zwierząt jak i spadek ich liczebności. Na szczęście nie ma to chwilowo bezpośredniego wpływu na konsumentów ponieważ stężenia obserwowane w środowisku są niewielkie ale wiemy, że te substancje mogą być akumulowane przez organizmy morskie więc gdyby wyciek tych substancji się zwiększył mogłoby to faktycznie spowodować zagrożenie dla środowiska morskiego.

Nasz projekt ma za zadanie opisać cały proces remediacji, czyli od momentu wyznaczania ludzi odpowiedzialnych do odnalezienia tej amunicji, oszacowania jej wpływu na środowisko i wyciągnięcia i zniszczenia tej części, która temu środowisku zagraża.

Wszystkie państwa Bałtyckie uczestniczą w tym projekcie i zamierzamy zebrać ze wszystkich krajów informacje, opisać etapy na których one się znajdują jeżeli chodzi o ten proces i stworzyć taki jakby podręcznik dla wszystkich krajów bałtyckich co można z tą amunicją zrobić, jak długo to potrwa ile to będzie kosztowało – powiedział prof. Jacek Bełdowski – koordynator międzynarodowego projektu MUNIMAP.

Problem ekologiczny

– Kluczowym elementem tego projektu jest włączenie wszystkich interesariuszy projektu – powiedział ambasador Krzysztof Paturej – prezes Międzynarodowego Centrum Bezpieczeństwa Chemicznego w Polsce (ICCSS):

Fot. Kazimierz Netka.

– Również organizacje społeczne, również firmy. Mamy całościowe podejście wszystkich potencjalnych interesariuszy i w ramach tego projektu również podchodzimy w inny sposób do tego problemu.

Zatopiona broń chemiczna i amunicja nie jest traktowana jako zagrożenie i niebezpieczeństwo, bo takim nie jest. To problem ekologiczny, problem ekonomiczny, problem zdrowotny, problem socjalny i tak do tego procesu podchodzimy. Dlatego w szerokim zakresie wciągniemy w ramy tego programu wszystkich potencjalnych interesariuszy. W ramach Centrum przeprowadziliśmy już szereg konsultacji w Warszawie. Jest ogromne wsparcie rzeczywiście ze strony instytucji państwowych, również w Sejmie i w Senacie. W ramach tego procesu będziemy wdrażać między nimi unikatowe podejście wypracowane w rezolucji europejskiej z 2021 roku z kwietnia, która po raz pierwszy w historii zobowiązała do usunięcia takiej broni chemicznej.

Fot. Kazimierz Netka.

W Centrum wydaliśmy publikację specjalną, która właśnie zaczyna się bardzo prosto od rozmów do działania. Nasze podejście polegało na tym aby zgromadzić wszystkich potencjalnych interesariuszy i wspólnie z nimi przeprowadzić proces remediacji. Jak profesor Bełdowski powiedział, tych najbardziej zaangażowanych. Tak że liczymy na to, że nasza praca będzie miała również bardzo istotny czynnik zabezpieczenia budowy farm na Głębi Gdańskiej, bo według naszych ocen nierozwiązanie problemu zatopionej broni chemicznej może stanowić poważne zagrożenie dla procesu budowy farm wiatrowych – powiedział Krzysztof Paturej – prezes Międzynarodowego Centrum Bezpieczeństwa Chemicznego w Polsce.

Marynarka Wojenna czuwa nad bezpieczeństwem

– Bardzo się cieszę, że projekt skupia nie tylko instytucje cywilne, nie tylko polską akademię, ośrodki naukowe Morza Bałtyckiego ale także ośrodki naukowe sił zbrojnych – podkreślił komandor doktor habilitowany Bartłomiej Pączek z Akademii Marynarki Wojennej.

Fot. Kazimierz Netka.

– W projekcie reprezentowana jest Wojskowa Akademia Techniczna. Nasza rola to zapewnienie, by wszelkie pomiary morskie, które będą realizowane w czasie projektu były bezpieczne przede wszystkim dla załóg i jednostek pływających.

Akademia Marynarki Wojennej uczestniczy we wszystkich projektach, które dotychczas wymienił pan profesor Bełdowski. Jesteśmy na pokładzie tego środowiska cywilnego od samego początku realizacji badań na Morzu Bałtyckim. Uczestniczyliśmy w poszukiwaniu amunicji, ocenie jej stanu na dnie Morza Bałtyckiego, uczestniczyliśmy w tworzeniu baz danych obiektów, które są na dnie. Dzisiaj tę wiedzę zebraną udostępniamy w kolejnym projekcie. Mam nadzieję, że z pozytywnym efektem dla jego szczęśliwego zakończenia – podsumował kmdr dr hab. Bartłomiej Pączek z Akademia Marynarki Wojennej w Gdyni.

Nieszczęśliwe przypadki i koszty wydobycia

Jakie jest zagrożenie, kiedy ostatni raz iperyt pojawił się na plaży czy poraził kogoś – zapytaliśmy.

– Ta amunicja, która była zatapiana głównie pod koniec II wojny światowej w latach 45 – 47, dryfowała wtedy kiedy jeszcze zawierała powietrze albo miały jeszcze wyporność drewniane skrzynie, w których była topiona – odpowiedział prof, Jacek Bełdowski. – Teraz spoczywa już raczej w basenach sedymentacji. Nie porusza się, a to co może ewentualnie trafić w okolice wybrzeża, to raczej tylko skaża osady. Ostatni wypadek kiedy prawdziwa broń chemiczna znalazła się na plażach to 55 rok w Darłówku, kiedy beczkę albo z olejem arsenowym albo z iperytem – źródła nie są jasne – wyrzuciło na plażę morze w okolicy Darłówka i wtedy poparzeniu uległo 110 dzieci, które bawiły się na tej plaży i tę beczkę toczyły, zanim zorientowano się że doszło do poważnego zdarzenia.

– Można w uzupełnieniu może jeszcze wspomnieć o przypadku rybaków kutra Wła 26 – dodał kmdr dr hab. Bartłomiej Pączek. – To były lata 90,. gdzie bryła iperytowa wraz z połowem dostała się na pokład jednostki pływającej. Poparzeniu ulegli członkowie załogi, natomiast poza poparzeniami skórnymi nie doznali jakiś groźniejszych defektów.

– Ile by trzeba było środków żeby w najważniejszych newralgicznych miejscach usunąć lub zneutralizować to chemiczne zanieczyszczenie – zapytał prof. Marek Grzybowski.

– Nie tylko broń chemiczna jest zagrożeniem; broń konwencjonalna też jest zagrożeniem środowiskowym, ponieważ produkty rozkładu materiałów wybuchowych są silnie rakotwórcze – padła odpowiedź. – Co do tego ile trzeba pieniędzy żeby to usunąć – tego jeszcze nie wiemy, ponieważ nie wiemy jaka część z tego jest naprawdę niebezpieczna, Możemy tylko szacować, że jest to około 10%, natomiast będzie tanio w miarę rozwoju technologii. Przy obecnym poziomie technologicznym usunięcie takiej powiedzmy 10% części składowiska to jest mniej więcej rząd od miliarda do kilku miliardów euro, czyli mniej więcej tyle co budowa 150 km autostrady, więc wydaje się to bardzo dużo w skali takiej absolutnej, ale jeżeli porównamy to do skali inwestycji infrastrukturalnej to wcale nie jest aż tak dużo. Mówiłem o mniej więcej 10% z 40 000 ton amunicji chemicznej, które leżą w Bałtyku. Natomiast jeżeli chodzi o amunicję konwencjonalną to może być około pół miliona ton. Tak że niestety tego jest dużo więcej – powiedział prof. Jacek Bełdowski.

Fot. Kazimierz Netka.

– Co by się stało, gdyby nie zostały podjęte żadne działania i doszłoby do skażenia Bałtyku? – padło pytanie.

– Potencjalne zagrożenie i konsekwencje dla Bałtyku to są mieszane opinie czy może naturalnie dojść do rozszerzenia dużej ilości takich pojemników na raz, że gdyby mniej więcej w tym samym czasie. Gdyby w przeciągu jednego, dwóch lat doszło do rozszczelnienia 6% tej zatopionej amunicji mielibyśmy do czynienia ze znaczącym spadkiem populacji dorsza w Bałtyku i bardzo poważnymi efektami zdrowotnymi zwłaszcza u ryb drapieżnych i ssaków morskich. Chodzi tu głównie o foki szare. Morświn byłby narażony w mniejszym stopniu. Najbardziej odczułby takie skutki narybek dorsza więc w tym momencie jest duże ryzyko, że populacja wschodnia dorsza w Bałtyku byłaby w stanie, który już nie wystarczałby na żadne rybołówstwo.

Zagrożenia dla offshore

Jeśli chodzi o kwestię wiatraków – tym tematem zajęliśmy się rzeczywiście po poważnych sygnałach od naszych partnerów, że z jednej strony bardzo wzrastają normy działalności na morzu aby ona nie szkodziła środowisku morskiemu i ekologii, i zdrowiu. Mamy sytuację, że w Głębi Gdańskiej są potwierdzone przypadki, że tam się znajduje, więc mamy poważne zagrożenie dla koncepcji i idei budowy farm wiatrowych, jeśli problemu broni chemicznej i amunicji w tym obszarze nie rozwiąże państwo. Pocisk, czy odpady z tym związane mogą spowodować nawet tygodnie czy miesiące przerwy w budowie, więc po prostu to jest wydaje mi się – pomijając aspekt co powiedział pan profesor Bełdowski o tych aspektach dla środowiska naturalnego – teraz to jest bardzo istotne. Zabudowujemy nie tylko Głębię Gdańską, ale przygotowujemy podejścia do Świnoujścia i do Szczecina – to są też obszary, gdzie tego typu zdarzenia mogą wystąpić. Dlatego przygotowanie strategii i mechanizmów reagowania szybkiego na takie zagrożenie jest absolutnym priorytetem i tutaj jest zrozumienie dla tego w Warszawie. Z naszymi partnerami rozmawiamy, że tego tematu nie da się pominąć w rozwoju gospodarczym Bałtyku.

Muszę państwa uspokoić: zarówno po zamachach na Nord Stream 1 i Nord Stream 2 jak i na konektor, nawet jeszcze przed zamachami, Marynarka Wojenna podjęła współpracę z Operatorem Gazociągów Przesyłowych – przedsiębiorstwem GAZ-SYSTEM. Szczegóły współpracy oczywiście, biorąc pod uwagę tajemnice przedsiębiorstwa, zdradzić nie mogę ale scenariusz wykorzystania zalegającej na dnie Bałtyku broni chemicznej i broni konwencjonalnych jak odnośnika i konwektora zamachu w celu uszkodzenia gazociągu Baltic Pipe został poddany analizie i stosowne wnioski w procedurach bezpieczeństwa operatora GAZ-SYSTEM zostały wdrożone.

Fot. Kazimierz Netka.

Mamy już decyzje środowiskowe, zaczynają się pozwolenia na budowę. Jednak nadal istnieje możliwość natrafienia na zalegającą broń chemiczną, amunicję i temu podobne. Zagrożenie, natrafienia na amunicję podczas już samej budowy jest oczywiście mniejsze niż w trakcie przygotowywania decyzji środowiskowych, ponieważ część z tych badań jest już prowadzona wcześniej, natomiast na Ławicy Słupskiej, na Rynnie Słupskiej gdzie farmy offshorowe są planowane – tamtędy wędrowały konwoje na Głębię. A wiemy, że podczas tych konwojów dochodziło do zatopienia sztuka po sztuce amunicji chemicznych. Tam w rejonie Ławicy Słupskiej znajdują się głazowiska, które sprawiają, że wykrycie wszystkich potencjalnych obiektów, które mogłyby być amunicją, a są już częściowo skorodowane i na przykład nie dają odczytu magnetometrycznego, jest bardzo trudne, więc istnieje prawdopodobieństwo, nie zerowe, nie wiem na ile duże, ale jest takie prawdopodobieństwo, że przeoczono podczas badań środowiskowych pojedyncze sztuki. Tutaj jest oczywiście prawdopodobieństwo, bo musiałabym być budowa hydrotechniczna akurat w tym punkcie gdzie coś takiego się nie znajduje czy to budowa podstawy czy też budowa kabla przesyłowego ale niestety takie prawdopodobieństwo jest. Raczej nie doszłoby wtedy do rozszczelnienia takiego pojemnika, ponieważ sama budowa poprzedzona jest jeszcze bardziej dokładnymi badaniami hydrotechnicznym i zagląda się w głąb osadów pod powierzchnię. Jest bardzo realny taki scenariusz, że gdy już statki i będą tam zgromadzone gdy już budowa będzie trwała, wykryje się taki obiekt w ostatnim momencie. Wtedy dochodzi do wstrzymania prac, a prawo, które reguluje wydobycie zwłaszcza broni chemicznej jest na tyle skomplikowane, że cały proces wydobycia tego typu środków może trwać nawet latami ponieważ nikt tego wcześniej nie testował. Gdy kiedyś natrafiono na 6 obiektów, które zidentyfikowano jako broń chemiczną, zdecydowano się na wydłużenie rurociągu o 200 dodatkowych kilometrów, żeby pójść dookoła tych obiektów i nie ryzykować ich usunięcia z przestrzeganiem całej procedury prawnej, która się z tym wiąże.

Przyjęliśmy zbyt restrykcyjne podejście

Konieczna jest zmiana przepisów bo problem polega na tym, że dzisiaj cokolwiek wydobędzie z morza jest to w gestii Ministerstwa Obrony Narodowej, a zagrożenie militarne bezpieczeństwa to nie jest żadne. Ten problem powinien być w gestii Ministerstwa Ochrony Środowiska, Ministerstwa Zdrowia Ministerstwa Infrastruktury w określonych aspektach, a nie w gestii Obrony Narodowej. Jednocześnie musimy zmienić interpretację Konwencji o zakazie broni chemicznej. Przyjęliśmy zbyt restrykcyjne podejście do tego typu amunicji, że traktujemy ją po wydobyciu jako broń chemiczną. To jest przepraszam absurdem, ale musimy te przepisy wprowadzić, które pozwolą nam traktowanie tego jako odpadu toksycznego i wtedy rzeczywiście całe procedury czy procesy będą skrócone natomiast jednocześnie musimy mieć technologów, zespoły do szybkiego reagowania i usuwania tego w morzu. To jest kluczowy element procesu. Musimy zbudować polską specjalizację, która zabezpieczy to i umożliwi działanie natychmiastowe w sytuacji zagrożenia, bo to będzie niezwykle kosztowny proces – powiedział ambasador Krzysztof Paturej – prezes Międzynarodowego Centrum Bezpieczeństwa Chemicznego w Polsce. – Tego typu działanie to będzie wielomilionowe działanie. Posiadanie zespołu reagowania na takie prace pozwoli na zabezpieczenie techniczne.

Fot. Kazimierz Netka.

Niektóre państwa w Unii Europejskiej nie są bardzo przyjazne aby Bałtyk stał się polem do szerszego działania gospodarczego i między innymi dążą różnymi sposobami do ograniczenia tego działania; nie pozwalają na usuwanie broni chemicznej – za którą my nie nie odpowiadamy, a która tam jest – by nie stała się takim zagrożeniem dla działalności gospodarczej.

Polska specjalizacja i Marynarka Wojenna gotowa do działań

Zbudujemy polską specjalizację aby takie zagrożenia usuwać naszymi firmami i te firmy mogą zarabiać. Oczywiście możemy ściągnąć inne firmy, które mogą na tym też zarabiać ale wydaje mi się, że to jest w interesie państwa i naszej siły na Bałtyku posiadanie naszych własnych zasobów technicznych, prawnych, naukowych, a naukowców mamy. Szanowni państwo, ten Instytut i profesor Bełsowski to są światowi liderzy w tematyce zatopionej broni chemicznej. Prawdopodobnie nikt nie ma większego niż w tym miejscu, naukowego dorobku. Teraz te doświadczenia wspólnie przenosimy na tak zwany poziom laboratoryjny, półprodukcyjny i w końcu wspólnie zbudujemy system reagowania na takie zagrożenia – powiedział ambasador.

– Marynarka Wojenna RP obecnie przechodzi głęboki proces modernizacji i chociażby programy Miecznik, Kormoran. Okręty te są przygotowane, mają na swoim wyposażeniu siły i środki, które po pierwsze pozwolą na dokonywanie pomiarów hydrograficznych, zmapowanie położenia obiektów na dnie morskim, a w razie potrzeby ale tylko kiedy dojdzie do jakiegoś zagrożenia – wydobycie tych substancji niebezpiecznych, substancji chemicznych jak potrzeba. Wspólnie z okrętami ratowniczymi dysponują środkami żeby takie operacje na niewielką skalę przeprowadzać – poinformował pan komandor Bartłomiej Pączek.

Trochę historii

Pierwszy projekt duży, związany właśnie z amunicją zatopioną w Bałtyku to był projekt Chemsea, realizowany w ramach współpracy właśnie Interreg Baltic Sea Region czyli to jest ten sam program który finansuje Munimap – powiedziała dr Agnieszka Jędruch – adiunkt w Instytucie Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.

Źródło ilustracji: IO PAN.

Projekt Chemsea rozpoczął się w 2007 roku i trwał przez 4 lata. To było pierwsze takie duże przedsięwzięcie w Bałtyku, które w ogóle miało na celu pokazać z czym się mierzymy, jaka jest skala problemu, ile tej broni jest, gdzie ona się znajduje bo owszem, mieliśmy jakieś takie szczątkowe informacje ale tak naprawdę nie było wiadomo bardzo wiele.

Głównymi osiągnięciami projektu Chemsea było zidentyfikowanie miejsc zatopienia amunicji – tutaj udało się ustalić, że to nie tylko oficjalne miejsca takie jak na przykład Głębia Bornholmska czy Głębia Gotlandzka ale że tak naprawdę ta broń jest porozrzucana w całym Bałtyku. To pozwoliło nam rozpoznać gdzie w ogóle możemy szukać ,ile mniej więcej tego jest.

Fot. Kazimierz Netka.

W ramach kontynuacji badań nad zatopioną amunicją powstał Daimon czyli kolejny projekt Interregu. Rozpoczął się w 2014 roku również czteroletni. Celem było znalezienie jakiś rozwiązań, czyli właśnie jak sobie radzić z tą amunicją, czy ona zagraża organizmom, które żyją w morzu. czy zagraża osadom na dnie Bałtyku, czy zagrażają znajdujące się w broni chemicznej czy broni konwencjonalnej zanieczyszczenia. Wszystko co zostało zdeponowane na dnie Bałtyku w czasie pierwszej czy drugiej wojny światowej, te wszystkie elementy metalowe to już skorodowało i niestety wydobywa się to wszystko na dno, również do sieci czy nawet na plaży znajdowane były kawałki iperytu. To, co było pozytywnym takim naszym znalezieniem: pokrywy amunicji są skorodowane, a ten wpływ na środowisko jest lokalny czyli owszem, wydostaje się, robi dużo szkody ale w bardzo niewielkim promieniu od obiektu, do kilkuset metrów maksymalnie.

To są substancje trwałe więc tak naprawdę myślę że to jest nawet do kilkuset lat problem. Cały czas jest najbardziej aktualne no i niestety jeszcze trochę nam na pewno zajmie czasu żeby się z tym uporać.

Był projekt Daimon 2 czyli nasz trzeci taki duży finansowany z Interregu, gdzie właśnie próbowaliśmy projektować działania mające na celu odpowiedzieć, jak sobie radzić z amunicją. Został stworzony system podejmowania decyzji no i generalnie całkiem dobrze to funkcjonuje.

Natomiast jeżeli chodzi o projekt MUNIMAP no to jest on niejako kontynuacją tych trzech projektów.

Jako Instytut jesteśmy zaangażowani również w inne projekty związane z bronią chemiczną i generalnie amunicją i obiektami zatopionymi na dnie morza. To są między innymi projekty, które są finansowane przez Europejską Sieć ERA-NET Cofund MarTERA i to są projekty m.in. AMMOTRACe, ProBaNNt, przy czym te projekty są bardziej skupione na współpracy naukowców z firmami prywatnymi, na szukaniu właśnie jakiś takich rozwiązań technologicznych między innymi przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji czy różnego typu algorytmów, które mają nam pomóc na przykład w identyfikacji obiektów zatopionych na dnie.

Z kolei w MUNIMAP najważniejszym celem jest wyjście do szerszej publiczności z naszym planem działań i i generalnie z tym co udało się nam zrobić czyli współpraca z organizacjami, które związane są przykład z offshorem czy z administracjami lokalnymi, oczywiście również ze zwykłymi mieszkańcami, więc generalnie jesteśmy bardzo nastawieni na propagowanie tego co już wiemy i budowanie przede wszystkim silnej sieci, która pozwoli nam razem działać – poinformowała dr Agnieszka Jędruch – adiunkt w Instytucie Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.

Te zanieczyszczenia w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej nie są zanieczyszczeniami polskimi

– Projekt, który podejmuje Instytut Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie wraz z partnerami, z Marynarką Wojenną i z Akademią Marynarki Wojennej, jest bardzo istotny – powiedział prof. Marek Grzybowski – prezes Bałtyckiego Klastra Morskiego i Kosmicznego, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Nautologicznego:

Fot. Kazimierz Netka.

– Faktycznie Bałtyk zanieczyszczony jest substancjami chemicznymi i nie powinniśmy już traktować ich jako substancje o charakterze militarnym, ale po prostu jako zanieczyszczenie Bałtyku, które jest zagrożeniem w różnych regionach i które należy usuwać.

Jeśli chodzi o finanse, to jeśli chcielibyśmy usunąć 10 procent tych skażeń, to musielibyśmy wydać około miliarda, a nawet ponad miliard euro i te pieniądze powinny być pozyskanie z Unii Europejskiej, ponieważ te zanieczyszczenia w strefie ekonomicznej Polski, nie są zanieczyszczeniami polskimi. Uważam, że są szanse, żeby ten projekt wygenerować. Będę starał się ten projekt zapromować w Europejskim Stowarzyszeniu Klastrów Morskich, gdyż problem zanieczyszczeń chemicznych nie tylko powojennych i aktualnych, jest problemem zarówno Morza Bałtyckiego, Morza Północnego, Atlantyku, jak i Morza Śródziemnego. Jest to nasz wspólny problem Unii Europejskiej, a w szerszym ujęciu jest to problem całego świata. Jeśli jest tak, jak proponuje ambasador Krzysztof Paturej żebyśmy stworzyli oryginalną, polską procedurę i technologię usuwania tych zanieczyszczeń, to na pewno będzie to wydarzenie o charakterze światowym i wniesie wiele istotnego i nowego do zwalczania zanieczyszczeń morza i wybrzeża.

Kazimierz Netka

Proszę, czytaj również na portalu: Pulsarowy.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *